sobota, 7 grudnia

Spółdzielcy wygrali

Google+ Pinterest LinkedIn Tumblr +

Andrzej Rogiński

Ludzie walili jak na sumę. Czegoś takiego jeszcze nie było w historii walnych zebrań Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Stokłosy”. Zebranie miało rozpocząć się o godz. 17 ale jeszcze o 18.02, pomimo wydanych 447 mandatów, kolejka do rejestracji nie skończyła się. O 19.20 wydanych było już 467 mandatów. Wbrew obiegowej opinii o tym, że spółdzielcy kompletnie nie interesują się swoją spółdzielnią, tam było inaczej.

Gaz

Na takie nadzwyczajne zainteresowanie złożyło się kilka przyczyn. Rozmaite ugrupowania pragnące osiągnąć zamierzony cel zwoływały swoich zwolenników. Jakąś rolę spełniły internetowe wiadomości o agencji ochrony z ostrą bronią, która miała pilnować porządku. Wreszcie artykuł „Spółdzielnia w potrzebie” zamieszczony na łamach „Południa” zainteresował poważnie myślących. W publikacji tej zwróciłem uwagę na kilka spraw. Mieszkańcy wielu budynków nie chcą ułożenia nowej instalacji gazowej na ścianach wewnątrz mieszkań. Nie chcą przebijania ścian, przekładania rur przez szafy ani „ozdób”  do kilkunastu metrów długości. Wolą, by instalacja dalej znajdowała się w szachtach. Miały miejsce próby nacisku na mieszkańców, że muszą się podporządkować… A tymczasem nie było ekspertyzy potwierdzającej konieczność takiego sposobu wymiany instalacji. W tle były wyłączenia gazu w kilku budynkach. Był też brak odpowiedzi Zarządu i Rady Nadzorczej na wystąpienia spółdzielców w tych sprawach. Podczas walnego sytuacja odmieniła się. Z ust prezesa Zarządu i przewodniczącego Rady zebrani dowiedzieli się, że Spółdzielnia nie będzie robiła niczego, czego nie chcą mieszkańcy. Z mieszkańcami budynków czy nawet klatek odbędą się spotkania.

Łapanie pcheł

Pakiet uchwał związanych z regulacją stanu prawnego gruntów pod blaszakiem przy ul. Jastrzębowskiego 22, współużytkowanym z SIM „Ursynów”, i realizacją inwestycji w miejscu po zburzeniu tego pawilonu spółdzielczego wzbudził wiele emocji.

Przed Walnym do Zarządu wpłynął wniosek poparty 37 podpisami o skreślenie z porządku obrad punktu dotyczącego tej sprawy. W odpowiedzi wskazał, że żądanie to nie może być uwzględnione. Zasada jest bowiem prosta: rozszerzenie porządku jest możliwe przed walnym, ale wykreślić z porządku może jedynie walne. W uzasadnieniu Zarząd, mówiąc kolokwialnie, podłożył się twierdząc, że „…miał przygotować […] koncepcje w zakresie możliwości inwestycyjnych na w/w terenie, co niniejszym uczynił…”. Takiej koncepcji jednak nie przygotował.

Na szczęście Walne znaczącą przewagą głosów zdjęło ten punkt z porządku dziennego. Realizacja tej inwestycji jest co do zasady korzystna dla Spółdzielni, albowiem zysk ze sprzedaży lokali, przychody z własnego lokalu użytkowego będzie można przeznaczyć na istotne cele wspólne. Na tym polegają sukcesy takich spółdzielni jak „Służew nad Dolinką” czy „Torwar”. Jednak brak właściwego przygotowania – o czym świadczyły przedłożone spółdzielcom materiały –  mogły zniweczyć poparcie Walnego dla przedsięwzięcia.

Ludzie nauczyli się ostrożności, chcą znać nie tylko zapowiedź sukcesu, ale i zagrożenia. Chcą wiedzieć co ma powstać, jaka droga wiedzie do uzyskania pozwolenia na budowę od stanu aktualnego, jakie będą źródła finansowania od już do chwili sprzedaży ostatniego lokalu, co z tego będzie miał ogół, gdzie przeniesie się biuro Spółdzielni. Także kompetencje osób i zaproszonych podmiotów są istotne, bo przecież Spółdzielnia boryka się z niedostatkiem kadry. Uważam, że Rada i Zarząd otrzymały szansę na bardzo dobre przygotowanie się do Walnego. Zajmie się ono tą sprawą – jak się spodziewam już we wrześniu – gdy ludzie nie będą ogarnięci emocjami związanymi z udzielaniem absolutorium Zarządowi, oceną działalności Rady, odwoływaniem i wybieraniem członków Rady. Walne, o którym piszę, zwołane było, przypominam, na 17.00 a zakończyło się chwilę przed trzecią. Siedzieliśmy więc w sali bez klimatyzacji dziesięć godzin. Dyskusja o poważnej inwestycji i związanych z nią upoważnieniach Walnego wymaga, by jej uczestnicy byli wypoczęci i skupieni. Wygłoszony przez pewną kobietę, przedstawiającą się jako radczynię prawną, pogląd, że podczas trwającego właśnie zebrania należy procedować sprawy związane z inwestycją, bo Spółdzielnia ponosi ogromny koszt zebrania traktuję jako absurd. Koszt zebrania wobec wielomilionowej inwestycji jest bowiem znikomy. Pośpiech wskazany zaś jest przy łapaniu pcheł.

Podział nadwyżki

Spółdzielnia uzyskała nadwyżkę bilansową za 2017 r. w wysokości 1 610 644,95 zł. Zarząd zaproponował przeznaczenie 600 000 zł na pokrycie opłat publiczno-prawnych i drugie tyle na remonty infrastruktury, w tym na wymianę nawierzchni ciągów pieszo-jezdnych. Ponadto ok. 411 tys. zł na zwiększenie funduszu remontowego członkom Spółdzielni, którzy posiadają prawa do boksów garażowych i miejsc postojowych  w wielostanowiskowych garażach zlokalizowanych przy ul. Jastrzębowskiego 14 i Bartoka 6. Pieniądze na garaże nie są jednak pieniędzmi do podziału dla ogółu członków. Albowiem tylko nieliczni z garaży korzystają, a większość nie ma szans na wybudowanie. Byłaby to darowizna dla wybranych. Art. 18. § 1 Ustawy Prawo spółdzielcze głosi, że „Prawa i obowiązki wynikające z członkostwa w spółdzielni są dla wszystkich członków równe. § 2. Członek spółdzielni ma prawo […] udziału w nadwyżce bilansowej”. Taka uchwała nie byłaby ważna, o czym dowiadujemy się z art. 42 § 2 tej ustawy: „Uchwała sprzeczna z ustawą jest nieważna.” Dziwię się dlaczego taki knot Zarząd i Rada wypuściły na Walne.

Ale grupa, bodaj 19 członków Spółdzielni, złożyła przed Walnym projekt uchwały, który zakładał przeznaczenie całej nadwyżki na zwiększenie funduszu remontowego każdego z budynków proporcjonalnie do ich powierzchni użytkowej. W załączniku podano te wartości dla każdego bloku, dla domów jednorodzinnych, dla garaży. Obu garażom uczciwie zaproponowano po nieco ponad 5,8 tys. zł. Wyszło na jaw, wbrew twierdzeniom Zarządu, że garaże w latach poprzednich uzyskiwały środki z podziału nadwyżki bilansowej.

Walne stosunkiem głosów 157:59 opowiedziało się za projektem wnioskodawców. Trochę szkoda, że na wymianę fatalnych nawierzchni ciągów pieszo-jezdnych nie przeznaczono ani złotówki. Gdyby Rada chciała słyszeć oczekiwania spółdzielców to nie trzeba by było wybierać pomiędzy dwiema propozycjami uchwał.

Prezes i przewodniczący

Krzysztof Berliński, prezes Spółdzielni w 25-minutowym wystąpieniu objawił się jako niezły PR-owiec. Wypunktował, co zrobił Zarząd. Kilkakrotnie wskazał na to, że działał sam. Zaznaczył, że w związku z tym pracował po godzinach, co było możliwe z uwagi na brak rodziny. Nie skrytykował jednak Rady Nadzorczej za to, że nie potrafiła ona doprowadzić do wyboru drugiego członka Zarządu, a jedynie oddelegowywała co rusz innego członka Rady do tymczasowego składu Zarządu. Odniósł się do krytyki m.in. „Południa”, że miesiącami nie daje odpowiedzi na pisma (czym nie różni się od Rady) w ten sposób, że przeprasza, ale nie dawał  rady, bo jest sam. Kilku uczestników Walnego wskazało na to, że w 2018 r., gdy Zarząd jest już dwuosobowy, również miesiącami nie udzielał odpowiedzi. Ale to nie odnosiło się do ocenianego 2017 r. Prezes uzyskał oklaski za to, że podziękował aktywistom za obronę Placu Wielkiej Przygody przed deweloperami. W rezultacie uzyskał absolutorium stosunkiem głosów 176:51.

Artur Krysztofiak, przewodniczący Rady bardzo długo monologował. Jego wypowiedzi były mało precyzyjne, takie pro forma. Przypisał Radzie nie dopuszczenie do budowy deweloperskiego punktowca przy ul. Zamiany, tam gdzie była pizzeria Vesuvio. Minął się z prawdą, bo rzecz miała miejsce w 2014 r. gdy były inne składy Rady i Zarządu. Nie wytłumaczył się, dlaczego została podpisana umowa o najem budynku przy ul. Koncertowej 13, by ulokować tam następną przychodnię medyczną, z którą teraz – jego zdaniem – Spółdzielnia ma kłopot. „Ten adres jest pechowy” – stwierdził, a przychodnia nie dostała pozwolenia na użytkowanie, dokonała przeróbki bez wiedzy Spółdzielni i ma zaległości w opłatach.

Zauważył, że „trupy wypadają z szafy” po poprzednikach. Przykładowo od likwidatora funduszu Spółdzielnia otrzymała zwrot, ale strata wynosi 168 162,30 zł. W wyjaśnianiu tej sprawy pogubił się.

Na pytanie dlaczego jest tak znaczna kwota zaległości w opłatach stwierdził, że „troszkę przeszkodziła nam niedawna ustawa”.

Na pytanie dlaczego tak długo Rada wybierała brakującego członka Zarządu (przystąpił do pracy w październiku 2017)  nie było przekonywującej odpowiedzi. W ciągu roku aż sześciu członków Rady było oddelegowywanych do Zarządu. Można było odnieść wrażenie, iż Rada sterowała Zarządem zza krzesła. Na zarzut, że znaczna część wypowiedzi sprawozdawczej zajęło opowiadanie o chęciach i planach na przyszłość pokrył strojeniem min zdziwienia. Nie zauważył tej części swojego wystąpienia.

Spółdzielnia w potrzebie

Część osób uczestniczących w Walnym skarżyła się, że nie otrzymała przed Zgromadzeniem dodatkowych punktów porządku wraz z projektami uchwał. Były one dostępne jedynie po zalogowaniu się na stronie internetowej Spółdzielni. Nie ma obowiązku posiadania komputera czy dostępu do internetu, ale jest obowiązek dostarczenia materiałów członkom.

Dzięki znacznej frekwencji większa liczba spółdzielców niż zwykle zainteresowała się działalnością organów Spółdzielni. Pomogło hasło „Spółdzielnia w potrzebie”.  Wyzwoliło się zdroworozsądkowe myślenie i tak powstała większość pokonała dążenia różnych grup interesu. Gdyby dopuszczono do procedowania nieprzygotowanej koncepcji inwestycji przy Jastrzębowskiego to Walne nie udzieliłoby na nią zgody, a zatem Spółdzielnia nie mogłaby odnieść korzyści. Sprawiedliwie podzielono nadwyżkę bilansową, zmieniło się podejście do oczekiwań mieszkańców w sprawie instalacji gazowej. I to są powody dla których twierdzę, że wygrali spółdzielcy.

PS Hejter klęczał przed dziennikarzami. Ciekawe jaką pokutę sobie wyznaczył.

Udostępnij

About Author