Przesłanie Bezpartyjnych
Jerzy Karwelis
Reforma samorządowa i powstały w jej wyniku ład ustrojowy należą do najbardziej udanych projektów państwa III RP. To nie hałaśliwe zawieruchy na szczytach władzy, ale przyjęte i poprawiane rozwiązania dla samorządu tak naprawdę uruchomiły społeczną i obywatelską aktywność Polaków. Niestety ten podstawowy poziom infrastruktury społecznej aktywności jest obecnie zagrożony. Źródłem tego zagrożenia jest realny system polityczny Polski.
W procesie powiększania kompetencji upartyjnionego państwa zawłaszcza się kompetencje samorządu terytorialnego jako emanacji woli mieszkańców. Do niedawna partie nie interesowały się samorządem, jednak regionalna perspektywa dystrybucji środków unijnych spowodowała, że samorząd stał się cennym zasobem politycznym. Stało się odwrotnie niż w przypadku NFZ, gdzie pieniądz miał iść za pacjentem – w tym wypadku polityczny establishment, i popierający go mainstream podążył za publicznym pieniądzem. Drugim samorządowym zasobem dla partii politycznych stała się administracja samorządowa. Partyjne struktury w momencie wyborów stają się wielkimi agencjami pośrednictwa pracy dającymi bezpieczną przystań dla swoich funkcjonariuszy (szczególnie tych z „wyposzczonych” partii opozycji), mnożąc posady i rozrastając się. Te dwie tendencje, traktowania samorządu jako zasobu publicznych pieniędzy i stanowisk powodują, że polityczna wojna polsko-polska dwóch obozów ideologicznych schodzi na poziom lokalny, infekując życie społeczne na podstawowym – lokalnym poziomie.
Obecnie do tych szkodliwych trendów dochodzi jeszcze jeden – chyba najbardziej szkodliwy. Najbliższe wybory samorządowe są traktowane bowiem jako plebiscyt popularności partii politycznych, w dodatku wzmacniany plemiennymi mediami. Partie wysyłają do samorządów bardzo słabych kandydatów, często spadochroniarzy nie mających pojęcia o społeczności, do której reprezentowania aspirują. Programy samorządowe są zaś pisane w centralach partyjnych bez żadnego pomysłu na lokalne społeczności, których mają one dotyczyć. Ktoś ten plebiscyt wygra, ale to my – mieszkańcy naszych gmin – zostaniemy na pięć lat z takimi „samorządopodobnymi” produktami jako liderami naszych małych ojczyzn.
Ponad 70 % polskich inwestycji to projekty samorządowe, to w naszych lokalnych społecznościach decyduje się poziom i jakość naszego życia. W Polsce ponad 70 % gmin jest zarządzane przez bezpartyjne koalicje mieszkańców. To najbardziej skrywana tajemnica rozpolitykowanej III RP. Mieszkańcy znają swoich lokalnych liderów i na nich głosują (jak widać głownie na bezpartyjnych), ale w głosowaniu do sejmiku wojewódzkiego, rady miasta tracą identyfikację ze swoim kandydatem. I wtedy głosują według podziałów wojny polsko-polskiej, czyli na partie. W dodatku wyborca, nie mając rozeznania, nie głosuje na osoby godne, tylko na tych, o których medialnie wie, że najbardziej zaszkodzą tym, których wyborca uważa za większe zło. W związku z tym mamy do czynienia z negatywnym elektoratem mniejszego zła. W wyborach do szczebli ponadgminnych zatraca się lokalność kandydatów, która jest wypierana przez partyjniactwo. A nie jest to bez znaczenia – bo sejmik wojewódzki czy rada miasta ma władzę wynikającą z dysponowania pieniędzmi, które przez niego przechodzą do gmin i miast. I w ten sposób upartyjnia się samorząd w gminach, bo upolityczniony sejmik czy rada Miasta „przeczołguje” niezależne samorządy i promuje „swoje”.
Widząc te szkodliwe trendy postanowiliśmy się zjednoczyć. Jesteśmy Bezpartyjnymi samorządowcami, tysiącami niezależnych lokalnych działaczy, którzy widząc, że wygrywają na swoim poziomie, postanowili się zjednoczyć w całym kraju, by w imieniu mieszkańców budować nasze małe ojczyzny. Ale musimy zacząć od tego, by je obronić przed wojną polsko-polską, która niszczy cały kraj. Teraz ta wojna kopie w drzwi samorządu.
W całym kraju wystawiamy swoje listy do sejmików wojewódzkich, by obronić niezależny samorząd mieszkańców przed pasożytującymi partiami, wystawiamy swoich kandydatów w miastach, wystawiamy swoją listę do Rady Miasta Stołecznego Warszawy, wystawiamy naszego kandydata na Prezydenta Warszawy.
Do tej pory niezależny samorząd startował jako rozdrobniony plankton – zsumowane jego wyniki były zawsze lepsze niż każdej partii, ale w tym rozdrobnieniu, w tym z uwagi na przepisy wyborcze przegrywał z partyjnymi armiami wyposażonymi w środki publiczne i przychylność mediów. Jako jedyni przedstawimy lokalne programy dla naszych społeczności, których źródłem i podmiotem są mieszkańcy. Przedstawimy do ich realizacji naszych lokalnych liderów o wieloletnim potwierdzonym mandacie społecznym. To są inne twarze niż te ograne politycznie lica politycznych liderów czy „nowe twarze” wynalezione przez partyjnych fachowców od komunikacji.
Odpowiadamy na zapotrzebowanie społeczne, bo ponad 50 % Polaków chce zagłosować na niezależny komitet w najbliższych wyborach, a ponad 60 % jest niezadowolona z obecnej oferty politycznej. Tego chcą Polacy, ale martwią się, że nie będą mieli na kogo zagłosować. Od dziś mają. Jesteśmy jedyną ogólnopolską alternatywą dla upartyjnienia samorządu. Dziś zjednoczeni stanowimy siłę, która może uchronić nasze małe ojczyzny, ale i całą Polską, która jest przecież sumą obywatelskiej samorządności, przed szkodliwymi skutkami wojny dwóch politycznych plemion.
Chcemy byście mogli zamiast partii wybrać Warszawę.