Po długich wahaniach rządzący ogłosili w końcu termin wyborów samorządowych. Rozważyli wszystkie za i przeciw i prawdopodobnie po uwzględnieniu kompletu racji przemawiających na ich korzyść zdecydowali, że będzie to 21 października.
Takie układanki wyborcze nie są niczym nowym. Partie polityczne nie wahają się też manipulować przy ordynacjach wyborczych, składać kosmiczne obietnice, a nawet tańczyć i śpiewać byle tylko zdobyć upragnione głosy. Z tym samym zamiarem populiści rozdają na prawo i lewo budżetowe pieniądze, aby tylko utrzymać władzę. Najgorsze jest jednak to, że chociaż niektórzy działacze partyjni głośno krzyczą o dobru społecznym, realizują przede wszystkim własne cele. Przykładów nie brakuje, zaczynając od obsadzania kuzynów i znajomych we władzach spółek skarbu państwa, poprzez dotacje dla zaprzyjaźnionych fundacji oraz przekazywanie profitów w ramach podziękowań za wygrane wybory. Wymieniać, podpierając się tylko najświeższymi przykładami, moglibyśmy bardzo długo.
Rodzi się pytanie, jaką rolę odgrywają w tym procesie wyborcy? Czy jesteśmy poddawani nieustannym manipulacjom, czy może jednak potrafimy oddzielić ziarno od plew?
Można by zapewne napisać na ten temat rozprawę filozoficzną. Mogłoby to być również trudne do strawienia. Pomijając więc rozległe rozważania na ten temat wierzę, że jako wyborcy odgrywamy kluczową rolę. Decydujący głos przy urnie wyborczej należy przecież do nas.
W tym kontekście zastanawiam się, czy nie skorzystać z alternatywy i zamiast na partie polityczne nie lepiej oddać głos na komitet lokalny. Na zespół ludzi, którzy najlepiej czują problemy swoich sąsiadów. Na Bielanach taki komitet utworzyło stowarzyszenie „Razem dla Bielan”.
Ma to swoje zalety. Kandydaci takich komitetów nie są zależni od dyrektyw partyjnych. Nie muszą słuchać rozkazów prezesa. Słuchają głosu społeczeństwa, a nie tylko udają, że to robią. Zamiast zajmować się gierkami politycznymi, na przykład w postaci czystek personalnych, aby ulokować na stanowiskach partyjnych kolegów, koncentrują się na rozwiązywaniu autentycznych problemów. Pracują i traktują z dystansem polityczne igrzyska. Przypominając sobie też karuzelę stanowisk, gdy burmistrz z jednej dzielnicy w następnej kadencji trafiał na stanowisko w innej dzielnicy wierzę, że odpartyjnienie wyborów pozwoliłoby z tym skończyć.
Jest jeszcze jedna trudna do przeoczenia racja, aby przynajmniej w wyborach samorządowych skończyć z partyjniactwem.
Według sprawozdań GUS do wszystkich partii w działających w Polsce należy niecałe 251 tysięcy członków. Tak wynika przynajmniej z danych z 2017 roku. Liczba działających na koniec 2016 roku partii wynosiła 86. W odniesieniu do całej populacji osoby związane z jakąkolwiek partią polityczną stanowią zatem mniej niż 1 % ogółu obywateli. Mimo tego, to właśnie oni dominują w samorządach. Głosujemy zatem na przedstawicieli niewielkiej grupy, która później otrzymuje dotacje na działalność partii i żyje z naszych, czyli publicznych pieniędzy.
Nie musi jednak tak być! Wystarczy przyjrzeć się komitetom lokalnym. Na Bielanach mamy taki, a jest nim wspomniany Komitet Wyborczy Stowarzyszenia „Razem dla Bielan”. Tworzą go ludzie z organizacji pozarządowych, rad osiedlowych i inne osoby, które łączy to, że chcą pracować na rzecz dzielnicy. Pracować autentycznie. Bez wielkiej polityki, bez zależności od partyjnych struktur, ale za to z zaangażowaniem.
Z tej przyczyny widzę sens w popieraniu komitetów wyborczych mieszkańców. One są bowiem szansą na odejście od wielkiej polityki, która z interesem mieszkańców warszawskich dzielnic i z lokalnymi sprawami najczęściej ma niewiele wspólnego.
Dlatego rozważmy zanim wrzucimy do urny swoją kartę do głosowania co jest lepszym wyborem: popieranie kandydatów partii politycznych, czy ludzi którzy jak 99 % społeczeństwa nie należą do żadnej partii.
Grzegorz Pietruczuk – przewodniczący stowarzyszenia „Razem dla Bielan”