Andrzej Rogiński
W okresie pandemii drastycznie zmniejszyła się liczba pasażerów metra, tramwajów i autobusów. Wprowadzone zostały limity osób korzystających z tych pojazdów. Wynikało to z dbałości o zdrowie. Wiele osób, w szczególności starszych, rzadko opuszczało mieszkanie. Praca i nauka zdalna również spowodowały mniejsze zainteresowanie korzystaniem z miejskiego transportu publicznego. Więcej osób zaczęło korzystać z samochodów osobowych, które zapewniają komfort i separację od potencjalnych nosicieli koronawirusu.
Koszt przejazdu metrem, tramwajem czy autobusem nie jest zależny od liczby pasażerów. Ale koszt ten ponosi samorząd czyli wszyscy mieszkańcy naszego miasta. Mniej wykupywanych biletów oznacza konieczność dopłacania z budżetu miasta. Musi się to dziać kosztem rezygnacji z innych wydatków.
Władze rządowe przestały alarmować liczbą zgonów od koronawirusa, liczbą zarażonych. Zniesiony został limit osób, które mogą przebywać w jednym pomieszczeniu. Rząd rozważa nawet rezygnację z noszenia maseczek. Nie wiem czy to ma oznaczać zmniejszenie zagrożenia pandemicznego a może nawet zbliżenie się do zakończenia tego strasznego czasu. Otwiera się zatem pole do powrotu pasażerów do środków komunikacji miejskiej.
Wojna na Ukrainie oraz inflacja w Polsce powodują, że ceny nośników energii rosną. Cena etyliny 95 wzrosła w związku z wyższymi cenami paliw na światowych rynkach. Inflacja zmniejszyła siłę nabywczą złotówki. W rezultacie ceny paliw znacznie wzrosły. Póki co nie ma widoków na powrót do cen sprzed kilku miesięcy.
Nie ma co się dziwić, że od rozpoczęcia zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę środki transportu miejskiego zaczęły się coraz bardziej zapełniać. Właściciele samochodów osobowych widzą ile pieniędzy zostawiają na stacjach benzynowych. Konfrontują te wydatki z możliwościami budżetów domowych. Nie ma więc co się im dziwić, że powracają do metra czy do tramwaju.
Transport zbiorowy jest najbardziej efektywnym sposobem podróżowania w mieście. Warszawa oferuje najlepszą komunikację publiczną w Polsce. Nasze państwo, tj. zarówno władze centralne jak i samorządowe powinny wprowadzić programy oszczędności paliw. Również każdy Polak powinien przygotować się na trudny czas wynikający z rosnących cen na stacjach benzynowych a być może nawet na reglamentację paliw.
Istnieje wiele możliwości namówienia właścicieli samochodów osobowych do przesiadki do autobusów czy metra. Przede wszystkim może to być rozwój pracy i nauki zdalnej. Po drugie rozwój jakościowy i ilościowy transportu zbiorowego. Na trzecim miejscu są wszelkiego rodzaju ograniczenia wjazdu pojazdów samochodowych do stref centralnych miast, wprowadzanie opłat.
Fot. Andrzej Rogiński