– Wyrok Sądu z 15 września 2017 r. jest sprawiedliwy… ale czuję wielkie rozgoryczenie, dlaczego spór z NFZ trwał 7 lat, a przed sądem dokładnie 6 lat!!! Kto zwróci mi ten czas i zdrowie? – mówi Stanisław Rubkiewicz, lekarz z zakresu kardiologii i chorób wewnętrznych oraz prezes Fundacji Pomocy na Rzecz Żoł- nierzy AK i kierownik Specjalistycznej Przychodni Lekarskiej Fundacji Armii Krajowej przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Jest szczęśliwy, że jego wieloletni spór z Narodowym Funduszem Zdrowia wreszcie się zakończył i chętnie by wyjechał odpocząć, ale nie może przecież zostawić pacjentów. Oni są dla niego najważniejsi.
O tej batalii pisaliśmy także na łamach „Południa” (nr 11 z 10 czerwca 2015 r.; nr 10 z 7 kwietnia 2017 r.; nr 24 z 21 września 2017 r.). Mieliśmy przekonanie, że Stanisław Rubkiewicz stoi po jasnej stronie.
Lekarzowi najpierw zarzucono wypisywanie zbyt dużej ilości leków dla inwalidów wojennych i bałagan w prowadzeniu kart historii chorób pacjenta, za co ukarany został kwotą 50 tysięcy złotych i to bez możliwości odwołania się od decyzji! Po następnej kontroli przyszła… pochwała od dyrektora NFZ z Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego w Warszawie. Kilka lat później kontrola przeprowadzona przez NFZ znowu wykazała… nieprawidłowości! Ironia losu? Tym razem „Wielki Brat” stojący na straży zdrowia obywateli RP zakwestionował wypisywane przez dr. Stanisława Rubkiewicza recepty na leki refundowane i rzekomo bezprawnie przez niego zaordynowane. Lekarz zakwestionował jednak prawidłowość przeprowadzonej kontroli.
Sprawa trafiła przed Temidę. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia, gdzie toczył się spór NFZ przeciwko dr Stanisławowi Rubkiewiczowi, wydał wyrok opowiadając się jednoznacznie po stronie powoda. Za swoje dobre serce i działania zgodne z przysięgą Hipokratesa NFZ chciał, by lekarz zapłacił Funduszowi 20 tysięcy złotych! I jakby tego było mało, z dniem 28 czerwca 2011 roku NFZ zerwał z nim umowę na wystawianie recept na leki oraz wyroby medyczne objęte refundacją. Dr Rubkiewicz nie zamierzał się jednak poddawać. Także pacjenci bronili „swojego” lekarza, nie ukrywając, że wyrok sądowy jest ich zdaniem wielce niesprawiedliwy. No bo jak można karać lekarza, który za działalność w leczeniu żołnierzy Armii Krajowej był wielokrotnie odznaczany, m.in. Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi? Co ciekawe, orzeczeniem z 20 grudnia 2012 roku Sąd Lekarski uznał dr Stanisława Rubkiewicza niewinnym przewinienia zawodowego zarzucanego mu we wniosku NFZ o ukaranie.
Warto w tym miejscu podkreślić, że dr Stanisław Rubkiewicz ma około tysiąca pacjentów, większość z nich to 80. i 90.-latkowie. Historia ich chorób często przekracza 300 stron! – To inwalidzi wojenni, osoby represjonowane, przeżyli obozy koncentracyjne, łagry sowieckie, cele śmierci w okresie stalinowskim. Tych biednych, schorowanych, starszych ludzi zmuszony jestem odsyłać do innych lekarzy. Ukarano mnie za to, że wypisywałem recepty na leki bez zgody neurologa, onkologa czy innych specjalistów pracujących w przychodni, której jestem kierownikiem. To jakiś absurd – mówił wówczas „Południu” dr Rubkiewicz.
Ostatecznie wieloletni spór pomiędzy Narodowym Funduszem Zdrowia a dr Stanisławem Rubkiewiczem zakończył się wygraną lekarza. – W sprawie brak było jakichkolwiek przesłanek, by wprowadzić wniosek tego rodzaju, iż ewentualne braki w prowadzeniu dokumentacji medycznej pacjentów zagrażały ich zdrowiu lub życiu – wręcz przeciwnie, działalność lekarza miała na celu pomoc osobom podeszłym wieku, często z licznymi chorobami. Na podkreślenie zasługuje, iż do akt sprawy załączone zostały pisma wystosowane przez żołnierzy korzystających z pomocy lekarskiej pozwanego. Z pism tych wynika, iż członkowie stowarzyszeń liczą średnio ponad 85 lat, w większości są to osoby schorowane i cierpiące na przewlekłe choroby, od lat korzystające z opieki i pomocy, zwłaszcza doktora Rubkiewicza i niejednokrotnie była to jedyna pomoc medyczna, na jaką mogli liczyć, także z uwagi na ich możliwości materialne. W pismach tych wskazano, że wielu z pacjentów zawdzięcza pozwanemu polepszenie zdrowia, a tym samym i przedłużenie życia, ponadto pacjenci wskazywali na postawę lekarza, jego poświęcenie, życzliwość i kompetentność. Okoliczności te znajdowały potwierdzenie także w zeznaniach samego pozwanego, który w sposób szczegółowy opisał historie chorób pacjentów, miał wiedzę od kiedy pacjenci pozostawali pod opieką lekarzy z poszczególnych specjalności czy jakie przyjmowali leki (…). Sąd Okręgowy doszedł do przekonania, że żądanie od pozwanego lekarza zwrotu równowartości refundacji cen leków tylko na podstawie, że dokumentacja medyczna była w pewnym zakresie wadliwie prowadzona w sytuacji, gdy pacjenci byli uprawnieni do otrzymania leków, godziłaby w poczucie ogólnie pojętej sprawiedliwości – czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego z dnia 15 września 2017 roku, który opiewa na kilkanaście stron.
Dzisiaj aż trudno uwierzyć, że Mazowiecki Oddział Wojewódzki NFZ na kontrolę do Specjalistycznej Przychodni Lekarskiej Fundacji Armii Krajowej przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie wysłał osoby niekompetentne i bez wykształcenia medycznego.
– Kontrolę przeprowadzały trzy osoby: dr n. med. Ewa Trzaskowska, Przemysław Jancewicz i Angelika Zieciak. Na miejscu w przychodni kontrolę przeprowadzali jedynie Przemysław Jacewicz i Angelika Zieciak. Jednakże oni nie posiadali wiedzy medycznej. Kontrolę merytoryczną przeprowadzała wyłącznie kierownik zespołu kontrolującego, dr Ewa Trzaskowska, która ze wzglę- du na stan zdrowia nie prowadziła weryfikacji dokumentów na miejscu w kontrolowanej placówce, lecz poza jej siedzibą – czytamy w tym samym uzasadnieniu wyroku.
Stanisław Rubkiewicz podkreśla, że szczęśliwy finał całej tej wojny z NFZ zawdzięcza trzem adwokatom: Andrzejowi Siedleckiemu i nieżyjącemu już mec. Skałeckiemu oraz Krzysztofowi Sokołowi, który reprezentował go w ciągu ostatnich czterech lat. I nie ukrywa, że mimo wygranej pozostał jednak żal do urzędników NFZ.
– Dziękuję wiernym pacjentom, współpracownikom Przychodni i Fundacji AK, którzy mi ufali i wspierali. Mam wielki żal do urzędników NFZ, a zwłaszcza do ich zachowania, zatajania faktów i prawdy. To cud, że nie poległem, nie poddałem się, jak setki innych lekarzy w województwie mazowieckim. Jak mogli tak haniebnie postępować, szantażować, pozbawiać mnie reputacji i podstawowego narzędzia pracy – prawa pisania recept refundowanych. I to komu??? Głównie Obrońcom Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, pacjentom, któ- rych niejednokrotnie leczyłem ok. 30 lat i w ten sposób narażając ich na zagrożenie życia i zdrowia, a mnie zmuszając do pożyczania pieniędzy od Dobrych Ludzi na przeżycie… No cóż, kosztowało to mnie i moich bliskich ponad 10 lat zdrowia, ponad 20 tys. zł pożyczonych (i już zwróconych)… Jak sąd w latach 2011 do 2015 mógł tak prowadzić haniebnie postępowanie? Ja nie miałem prawa się odezwać, a więc nie byłem przesłuchany, oddalono mi wszystkich świadków obrony i zmuszono do odejścia broniącego mnie na początku mec. A. Siedleckiego, a przesłuchiwano tylko i to niezgodnie z zasadami, np. na raty, urzędników NFZ, aby wprost nauczyli się zeznawać. To tylko fragment mego rozgoryczenia. Dzię- kuję Sądowi za uczciwe podejście do sprawy w marcu 2016 roku oraz Sądowi Apelacyjnemu 15 września 2017 roku – podsumowuje dr Rubkiewicz. I dodaje, że ma prawo do wystąpienia z powództwa cywilnego o odszkodowanie od NFZ.
– Obecna sytuacja polityczna w kraju, którą wspieram całym sercem, oraz dobro moich bliskich, któ- rzy to też przechorowali, hamuje mnie przed tym. Z drugiej strony 7 lat chodzenia po sądach i walczenie o prawdę bardzo mnie zmęczyło – wyznaje.
Nie jest tajemnica, że Narodowy Fundusz Zdrowia to kolos na glinianych nogach, który tak naprawdę zdrowie wszystkich obywateli Najjaśniejszej RP ma w głębokim poważaniu. Od wielu lat mówi się o potrzebie jego głębokiej reformy. Mierzmy jednak siły na zamiary! Problem chyba w tym, że nikt nie ma pomysłu na „uzdrowienie” polskiego systemu ochrony zdrowia. Bo, jak widać gołym okiem, każda kolejna próba zreformowania obecnych reform prowadzi donikąd. Miejmy nadzieję, że wraz z początkiem Nowego Roku nastąpi „dobra zmiana” i w zakresie świadczeń zdrowotnych, które w chwili obecnej bardziej przypominają „usługę” zdrowia aniżeli służbę zdrowia.
„Południe”, jako jedyna gazeta w kraju nad Wisłą, zainteresowało się kłopotem, jaki spadł na dr. Stanisława Rubkiewicza. Lekarz w tej sprawie zwracał się o pomoc do wielu instytucji państwa. Bez skutku. Sąd, choć nierychliwy, okazał się sprawiedliwy.
Anna Tomasik
Od redaktora:
Na przykładzie opisanej historii dzielnego lekarza jak w soczewce widać bezduszność urzędników NFZ. Stanisław Rubkiewicz reprezentuje służbę zdrowia, a Mazowiecki Oddział Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia nawet nie reprezentuje ochrony zdrowia. Jest gorzej niż się nam wydaje. Otóż składka zdrowotna miała iść za pacjentem, a tymczasem centrala NFZ zabiera część środków pochodzących od mieszkańców Mazowsza i przesyła do innych oddziałów. Panie Ministrze Zdrowia, zabierz się Pan do roboty, bo tak dalej być nie powinno.
W jaki sposób NFZ pomaga powstańcom warszawskim leczą-cym się w przychodni kierowanej przez dr. Stanisława Rubkiewicza? W jaki sposób stołeczny ratusz im pomaga? Otóż w żaden sposób. Politycy wszystkich opcji i w rządzie i w samorządzie jesteście winni temu.
Andrzej Rogiński