Przemysław Miller
Miało być wielkie kulturalne otwarcie miasta na Wisłę i faktycznie było… Wiślane bulwary po zalegalizowaniu 22 marca br. picia na nich alkoholu błyskawicznie stały się miejscem, gdzie pije się w nadmiarze. Kto nie wytrzymał w kolejce do toalety szedł w krzaki, więc śmierdziało. W trakcie ostatniego długiego majowego weekendu bulwary stały się również ringiem walk w stylu MMA. Na pobojowisku pozostają butelki, rozbite szkło i śmiecie, które nie trafiają do koszy.
Uchwała Rady Warszawy z 22 marca br. to pokłosie nowego prawa przyjętego przez parlament. Na początku roku weszła bowiem w życie ustawa wprowadzająca generalny zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, z wyłączeniem „miejsc do tego przeznaczonych”. Ustawodawca zdecydował, że samorządy mogą wprowadzać odstępstwa. Właśnie takie „odstępstwo” stołeczni radni zdecydowali się wprowadzić na bulwarach. Uchwała pozwala więc na picie alkoholu na bulwarach: Flotylli Wiślanej, Grzymały-Siedleckiego, Pattona, Karskiego i Religi. Chodzi o pas między brzegiem rzeki, a wschodnią granicą (czyli tą bliżej Wisły) ścieżki rowerowej lub chodnika (w zależności, który ze szlaków jest bliżej rzeki) – wzdłuż ulic Solec, Wioślarska, Wybrzeże Kościuszkowskie, Gdańskie i Gdyńskie.
Na bulwarach wolno legalnie pić alkohol dopiero od 20 kwietnia br., ale Straż Miejska pijących przed tą datą już nie karała mandatami.
Pomysł wyłączenia plaży Poniatówka ze strefy zakazu spożywania alkoholu wyszedł z klubu radnych PO. Wcześniej władze Warszawy mówiły, że wstrzymają się z taką decyzją – najpierw ocenią, jakie skutki przyniesie legalizacja alkoholu na lewym brzegu.
O skutkach picia alkoholu mówiła 19 kwietnia podczas sesji Rady Warszawy Ewa Sobiczewska ze Wspólnoty Mieszkaniowej „3 Maja”: – Od piątku do niedzieli jest istny Armagedon. Tam nie ma żadnych rodzin z dziećmi. Jest młodzież, która przez cały weekend wędruje z torbami pełnymi alkoholu. Kiedy się kończy, idą na stację benzynową po nowy zapas.
Tego dnia Rada uchwaliła możliwość picia alkoholu na plaży Poniatówka, po praskiej stronie Wisły.
Kibole, którzy odreagowywali finał Pucharu Polski (27 kwietnia) na nieodległym Stadionie Narodowym. zachowywali się agresywnie, szukając pod byle pozorem zwady i zaczepki z przebywającymi tam ludźmi. Do największej bijatyki doszło z 27 na 28 kwietnia po godzinie 1. w nocy. Wtedy też zostało dotkliwie pobitych kilkanaście osób, w tym kilka m.in. na tle rasowym. Wzywana na miejsce zdarzeń policja unikała podjęcia stanowczej interwencji.
Straży Miejskiej tego feralnego dnia nie było na wiślanych bulwarach, a szkoda, bo alkohol
pili nieletni.
Podczas ostatniego weekendu kwietniowego, tj. od 27 do 29 kwietnia – jak poinformowała Agnieszka Kłąb ze stołecznego ratusza – zebrano 50 t odpadów. Ustawa dała gminie możliwość wyłączenia spod zakazu picia alkoholu. W tej sytuacji Straż Miejska może spisać jedynie za zaśmiecanie.
– Nad Wisłą znajduje się 278 zwykłych koszy, 125 beczek mogących pomieścić 200 litrów każda oraz cztery duże kontenery typu „bóbr”, w których mieści się 1 m sześć. odpadów. – powiedziała Agnieszka Kłąb. – Dodatkowo na nadwiślańskich ścieżkach ustawionych jest jeszcze 38 koszy. Służba brzegowa rozpoczyna swoje działania w środku nocy. Aby zdążyć do rana zamiatacze i sprzątacze wkraczają w weekendy na nabrzeża i bulwary już około godz. 1.00. Pracę kończą zazwyczaj około godziny 7 rano.
Fot. Przemysław Miller
Komentarz: Zalegalizowanie przez Radę Warszawy spożywania alkoholu nad Wisłą okazał się niewypałem. Picie na umór i do nieprzytomności nie jest bowiem przejawem kultury.
Przemysław Miller