W kinach od 2 sierpnia 2019
Historię chłopca z małego miasteczka, który osiągnął szczyt sławy i starał się nie zgubić po drodze swoich emocji, uniesień, marzeń oraz miłości do ludzi przedstawił w dokumentalnym filmie jego reżyser Ron Howard. Formalnie jest to film dokumentalny, ale dzięki urokowi bohatera, niepublikowanym ujęciom i wywiadom zanurzamy się w nim całkowicie. Oglądamy bowiem prawdziwą historię człowieka odnosząc wrażenie, że to fabuła. Spowodował to reporterski styl zastosowany przez reżysera i autorów scenariusza: Marka Monroe, Cassidy Hartmanna.
Film zawiera nagrania niezapomnianych występów, w tym fragmenty z koncertu Trzech Tenorów oraz nigdy wcześniej niepublikowane materiały archiwalne i wypowiedzi najbliższych, w tym drugiej żony Pavarottiego – Nicoletty, a także Jose Carrerasa, Placido Domingo i frontmana U2 Bono. W filmie zostały wykorzystane nieliczne wywiady z jego rodziną i współpracownikami i nigdy wcześniej nie publikowane materiały filmowe. W filmie występują: Andrea Griminelli, Nicoletta Mantovani, Plácido Domingo, Angela Gheorghiu, Lorenza Pavarotti, Giuliana Pavarotti, Cristina Pavarotti, Bono. Film trwa 110 min.
Luciano Pavarotti był obdarzony jednym z najbardziej epickich głosów w historii ludzkości, był pełen ekspresji, jednak w filmie Rona Howarda wspaniały Luciano Pavarotti jest pokazany takim, jakim go jeszcze nie widzieliście: to przejmująco intymne spojrzenie odkrywające, co kryło się za cudownością jego muzyki i stanowiło o jego charyzmie. Dokument pokazuje z czym się borykał, jakie miał poczucie humoru, z czym wiązał nadzieję. Nawiązując do uniwersalnych tematów, które sprawiają, że opera nawet w XXI wieku ma rację bytu – do miłości, namiętności, radości, rodziny, straty, ryzyka, piękna – film opowiada historię człowieka, który odkrywa, walczy, aż w końcu ujarzmia przytłaczający ogrom swojego talentu.
Howard spotkał Pavarottiego dawno temu i uległ jego czarowi. Kiedy Nigel Sinclair z którym Howard współpracował wcześniej przy filmie The Beatles: Eight Days a Week and Rush wspomniał, że Decca Records poszukuje reżysera, który podjąłby się przeniesienia historii życia i twórczości Pavarottiego na ekran w pełnometrażowym dokumencie, Howard poczuł impuls, żeby zgłębić jego historię. Kiedy zaczął studiować temat, odkrył, że to niezwykle ekscytujące zanurzyć się w świecie Pavarottiego jako laik, osoba niewiele wiedząca o operze, czyli jako typ odbiorcy, do którego Pavarotti tak bardzo chciał dotrzeć. Zaciekawienie szybko przerodziło się w fascynację.
Wszystkim spodobał się pomysł, aby w filmie jako powtarzający się refren znalazła się liryczna aria Pucciniego Nessun Dorma z opery Turandot. Jest to nie tylko jedna z najlepiej znanych arii wykonywanych przez Pavarottiego, lecz także jeden z najbardziej uwielbianych klasyków w dziejach opery. Aria „Nessun Dorma” sama w sobie niesie ogromny emocjonalny ładunek, my jednak chcieliśmy wykorzystać ją, podobnie jak inne ulubione arie wykonywane przez Pavarottiego, w zaskakujący sposób, pokrywający się z motywami z życia Luciano. – wyjaśnia Howard. Mam nadzieję, że to pozwala spojrzeć na te arie jako na coś więcej niż tylko piękne pieśni. To forma wyrazu artystycznego, która ma moc dotarcia do słuchacza na zupełnie innym poziomie emocjonalnym.
Oglądając całe sterty nagrań z najbardziej elektryzującymi występami Pavarottiego, Howard nie mógł wyjść z podziwu, jak głębokie emocje wyrażał Pavarotti – osiągał głębię, którą wcześniej Howard miał okazję oglądać tylko w wykonaniu najwybitniejszych aktorów. Byłem oszołomiony tym, co widać w oczach Pavarottiego, kiedy występuje – wyznał Howard. Zachowywał się jak aktor wyznający Metodę, czyli sięgał po silne emocje, których osobiście doświadczył i przywoływał je w czasie występu. Nie ma znaczenia, kim jesteś – szczerość jego występów musi cię poruszyć.
Film otwiera jedno z najbardziej niesamowitych, przypominających sen nagrań. Jest rok 1995, miejsce akcji: Manaus, Brazylia, gdzieś w sercu amazońskiej dżungli. W tajemniczym i wspaniałym budynku niewielkiej opery, znanej jako Teatro Amazonas, gdzie zaśpiewał raz sam Caruso, Pavarotti w spodniach od dresu daje ekstatyczny występ przed garstką przechodniów. Autorką nagrania jest flecistka Andrea Griminelli, która podróżowała wtedy z Pavarottim, a nagranie nie było nigdy wcześniej publikowane.
To moje ulubione nagranie, ponieważ tylko na nim widzimy Pavarottiego, kiedy śpiewa sam dla siebie – przyznaje producentka Jeanne Elfant Festa z White Horse Pictures. Widzimy go, kiedy stara się uchwycić to, co musiał czuć jego idol Caruso, kiedy tam występował. Długo trwało, zanim udało nam się nabyć prawa do tego materiału, ale było warto. Jest poruszający, wielce wymowny i niezwykle piękny.
GŁOS
Głos ludzki głos stanowi centrum naszego filmu. To najdoskonalszy instrument, jakim dysponuje człowiek. Tylko ludzki głos ma miejsce we wszystkich dziedzinach muzyki i jest w stanie wyrazić wszystkie ludzkie emocje. – wyjaśnia Jenkins. Głos Pavarottiego jest jak najwspanialszy instrument. Moim zdaniem jego głos wykraczał poza wszelkie kategorie i nie mógł być ograniczony wyłącznie do opery. Jego głos wyrażał wszystkie uniwersalne emocje, których szukamy w malarstwie, muzyce, sztuce kulinarnej, miłości i współczuciu.
Co takiego było w głosie Pavarottiego, że poruszył tak wielu ludzi? Skala jego głosu była imponująca. Na początku swojej kariery Pavarotti zachwycił bywalców opery wykonując w sposób doskonały, a równocześnie wydawało się że bez wysiłku, La Fille Du Regiment Donizettiego, trafiając wszystkie wysokie C. Większość tenorów zamienia te nuty na bardziej wykonalny, a jednak nadal bardzo trudny dźwięk B-dur, ale nie Pavarotti. Wykonując serię wysokich C przeszedł do historii i był od tej pory nazywany „Królem Wysokiego C”. Jednak było w tym coś więcej, niż tylko techniczna łatwość. Coś więcej, niż krystaliczna dźwięczność i słodycz jego głosu tak wychwalana przez krytyków. Również w jego zachowaniu i tonie było coś nieuchwytnego, co podnosiło na duchu, jakaś wewnętrzna witalność, szczodrość i ciepło, które przenikały przez skórę słuchacza jak słońce. Do dnia dzisiejszego nie potrafimy tego zdefiniować.
Nie zdarzył się jeszcze drugi śpiewak o tak czystym głosie. To były dźwięki przychodzące bez wysiłku, podsumowuje Dickon Stainer, Dyrektor Generalny Universal Music Classics and Jazz oraz producent wykonawczy filmu. Jego głos można rozpoznać w jednej chwili, dzięki sposobowi frazowania oraz barwie. Nigdy nie szedł na łatwiznę. Przykładał wagę do każdej frazy, do każdej nuty. To płynęło z jego wnętrza, i było dla wszystkich słyszalne na zewnątrz jako piękny i wydłużony śpiew.
Pavarotti zaczął nagrywać dla Decca w 1964 roku. Przez sześć lat intensywnej pracy nagrał około 11 oper (oraz Requiem Verdiego). Nagrania te nadal stanowią filary jego spuścizny artystycznej. Później Decca stała się wydawcą niespodziewanych gwiazd lat 90-tych: Trzech Tenorów, czyli kultowego trio, w którego skład wchodził Pavarotti oraz Plácido Domingo i José Carreras. Jednym z najznamienitszych przykładów tego, jak muzyka operowa weszła do kultury popularnej był występ Trzech Tenorów podczas otwarcia mistrzostw świata w piłce nożnej w Rzymie w 1990 roku. Niespotykany występ, podczas którego tenorzy wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, zakończył się zapierającą dech w piersiach arią Nessun Dorma. To było coś zupełnie nowego. Nagle nawet kibice sportowi okazali się wrażliwi na piękno muzyki operowej. Trzej Tenorzy stali się ulubieńcami publiczności na równi ze Springsteenem lub The Rolling Stones.
CZŁOWIEK
Luciano Pavarotti urodził się w Modenie, we Włoszech, 12 października 1935 roku. Był synem piekarza, który był również tenorem-amatorem. Luciano był oczarowany głosem swojego ojca oraz głosem swojego idola – Enrico Caruso. Przez całe dzieciństwo śpiewał. Nikt nie przewidział jednak, że ze skromnego nauczyciela w szkole podstawowej stanie się „Królem Wysokiego C” znanym na scenach całego globu. Nikt nie przewidział również, że ludzie, którzy nigdy wcześniej nie wysłuchali ani jednej arii operowej będą znali i kochali Pavarottiego.
Zachęcony przez swoją matkę, która usłyszała coś niezwykłego w barwie jego głosu, Pavarotti zaczął studiować muzykę na poważnie dopiero po tym, jak wygrał regionalny konkurs piosenki. Debiutował na scenie w 1961 jako Rodolfo z La Boheme Pucciniego. Od początku zachwycił wszystkich swoją intuicją muzyczną i naturalnością. Przez cały okres lat 60-tych Pavarotti stopniowo budował swoją reputację nie tylko jako śpiewaka obdarzonego nieskazitelnym głosem i dającym z siebie wszystko podczas występu, lecz także z uwagi na swoją niepohamowaną radość i chęć do życia, które dało się wyczuć zarówno w jego śpiewie, jak i zachowaniu. Stał się rozpoznawalny wśród melomanów na całym świecie dzięki wspólnym występom z uwielbianą przez wszystkich sopranistką Joan Sutherland, znaną też jako „La Stupenda”. Łączące ich uczucie dodawało ich wspólnym występom namiętności i pasji.
W latach 70-tych Pavarotti był u szczytu swoich możliwości wokalnych oraz scenicznych – stał się wielką międzynarodową gwiazdą i ulubieńcem mediów. W czasach, kiedy wydawało się, muzyka operowa traci swoje wpływy, Pavarotti piął się w górę, dawał epickie występy na scenach całego świata, a w wieczornych telewizyjnych talk-show oczarowywał wszystkich swoim poczuciem humoru, promiennym uśmiechem i umiejętnościami kulinarnymi. Pewnego wieczoru w roku 1973, kiedy jego słynna trema sprawiła, że pocił się niemiłosiernie, wszedł na scenę z ogromną białą chustką w ręku, co szybko stało się jego znakiem rozpoznawczym. W latach 80-tych był najlepiej opłacanym śpiewakiem w historii opery. Na początku lat 90-tych występy Pavarottiego z Trzema Tenorami wypełniały po brzegi stadiony, a ich wspólny album stał się największym bestsellerem w dziejach muzyki klasycznej.
Jednym z największych paradoksów było to, że Pavarotti sprzedał w swoim życiu ponad 100 milionów płyt, a wszyscy wśród publiczności i tak wierzyli, że śpiewa bezpośrednio do nich o ich własnych doświadczeniach.
Faktem jest, że w miarę jak jego głos był coraz bardziej wychwalany w elitarnych kręgach, „Tenora zwykłych ludzi” coraz bardziej ciągnęło do przeciętnych słuchaczy. Dlatego w późniejszej fazie życia postanowił poświecić się przybliżaniu muzyki operowej współczesnym słuchaczom, również osobom słuchającym muzyki pop. W latach 1992-2003 realizował projekt „Pavarotti i Przyjaciele” w swoim rodzinnym mieście – były to coroczne koncerty dobroczynne, podczas których można było usłyszeć najbardziej znanych artystów, między innymi wykonujących muzykę pop i rock. Pavarotti współpracował z takimi gwiazdami jak Sting, Queen lub Elton John jak również James Brown, Lou Reed, Bob Geldof, Bryan Adams, Andrea Bocelli, Meat Loaf, Michael Bolton, Sheryl Crow, Liza Minnelli, Eric Clapton, Celine Dion, Stevie Wonder, The Spice Girls, Natalie Cole, B.B. King, Enrique Iglesias, Deep Purple oraz Tom Jones. Na scenie pojawili się nawet Dalai Lama oraz aktorzy: Michael Douglas i Catherine Zeta-Jones. Dochody z koncertów były przeznaczane na potrzeby działalności takich organizacji jak agencja ONZ zajmująca się uchodźcami lub brytyjska agencja międzynarodowa na rzecz pomocy dzieciom z krajów ogarniętych wojną.
Chociaż Pavarotti słynął z hojności i egalitaryzmu, był też niejednoznaczny i złożony jako człowiek. Nie ominęły go skandale, kłopoty małżeńskie, kaprysy prima donny. Niektórzy krytycy i melomani byli nim rozczarowani. Uważali, że zaprzedaje swój talent i boski głos na rzecz popularności. Wielu purystów nie mogło mu wybaczyć, że wykonywał arie operowe na przeznaczonych dla mas stadionach sportowych o złej akustyce. Jednak bez względu na to, co mówili inni, nic nie było w stanie pozbawić go apetytu na życie oraz potrzeby dzielenia się sobą z innymi.
Pavarotti był świetnym facetem, dał się lubić, ale też nie był naiwniakiem i miał poczucie władzy. Moim zdaniem oba te oblicza udało nam się pokazać w filmie – chwali się Howard. Najzabawniejsze sceny w filmie to te, kiedy obserwujemy go, jak korzysta ze swojej władzy. Można się pośmiać, kiedy patrzymy, jak czarował, nakłaniał, przymuszał i zarządzał innymi, aby stopniowo wytyczać nowe ścieżki dla siebie.
Cieszyło go, kiedy udawało mu się wykorzystać sławę do własnych celów. Niemniej, Pavarotti nie chciał, aby popularność nim zawładnęła. Pragnął pozostać wierny chłopakowi z włoskiej prowincji, który znajdował ukojenie w pieśniach. Zaskoczyło mnie, że zawsze starał się zabierać ze sobą swoją wieś, bez względu na to, gdzie jechał – wyznaje Nicholas Ferral, producent wykonawczy oraz prezes White Horse Pictures. Zabierał makaron i ser do Chin. Podróżował z garnkami i patelniami, aby móc samemu sobie gotować. Ewidentnie widać, że chciał żyć prosto, nawet wtedy, gdy był w trasie koncertowej, nawet kiedy wszystko wokół niego było wspaniałe, lecz chaotyczne.
Na zawsze pozostał synem piekarza z małego miasteczka, dodaje Cassidy Hartmann, konsultantka przy scenariuszu oraz jedna ze wspólników White Horse Pictures. Właśnie dlatego ludzie czuli z nim taką łączność. Był po prostu autentyczny. Mam nadzieję, że po obejrzeniu filmu widzowie wyjdą z kina uzbrojeni w odwagę, aby pozostać wiernymi samym sobie, tak jak Pavarotti.
FILANTROP
Jeden z najbardziej wzruszających momentów filmu to materiał, kiedy Pavarotti spotyka księżną Dianę w 1991 roku. To spotkanie okazało się punktem zwrotnym. Nie tylko zostali bliskimi przyjaciółmi, lecz widać wyraźnie, że to w niej dostrzegł wzór, jak przekuwać sławę w pracę dobroczynną.
Znajomość Luciano i Księżnej Diany była kluczowa. Kiedy obejrzeliśmy materiały filmowe, na których są wspólnie uwiecznieni, zauważyliśmy to od razu. Był w niej zakochany, jednak nie chodziło o pożądanie. To był wzajemny podziw, tłumaczy Howard. Moim zdaniem to właśnie ona nauczyła go, że można czerpać ogromną satysfakcję nie tylko ze wspierania różnych projektów, lecz również z poświęcenia się dobroczynności i ciężkiej pracy na tym polu. Do końca życia miał w sobie to pragnienie.
Impuls, aby robić więcej dla innych w 1992 zaowocował serią koncertów „Pavarotti i Przyjaciele”. To właśnie wtedy Pavarotti zaprzyjaźnił się z Bono z U2, czyli kolejną ikoną słynącą z filantropii.
Wszystko zaczęło się, kiedy Pavarotti zaczął planować koncert na rzecz dzieci z Bośni w czasie, kiedy trwała tam wojna. Skutki wojny i terroru dla najbardziej niewinnych i najmłodszych było czymś, czego sam doświadczył jako dziecko w ogarniętej drugą wojną światową Europie. Dlatego też tak bardzo angażował się w działalność na rzecz dzieci z krajów ogarniętych wojną. Był zdeterminowany, aby zebrać jak najwięcej osób, które mogły coś zrobić. Jego żona Nicoletta Mantovani wyjaśnia: Chciał dać bośniackim dzieciom nadzieję na przyszłość, ponieważ Luciano sam był takim dzieckiem.
W filmie Bono opowiada, jak Pavarotti zaczął wydzwaniać do jego domu w Dublinie, nagabywać jego gosposię i wywierać na niego presję, aby napisał jakąś piosenkę na ten koncert. Luciano jest jednym z najlepszych zawodników siłujących się na emocje … tak więc oczywiście musieliśmy przyjechać do Modeny – Bono wspomina ze śmiechem, opowiadając o tym, jak krok po kroku Pavarottiemu udało się zrealizować ten pomysł.
Spotkanie tych dwóch artystów przypieczętowało kolejną przyjaźń, która przetrwała do końca życia Pavarottiego. Efektem ich współpracy był utwór Bono pod tytułem Miss Sarajevo, gdzie zaśpiewał gościnnie sam Pavarotti.
Bono bardzo kochał Pavarottiego. Widać to wyraźnie w wywiadzie, którego nam udzielił – mówi Howard. Wywiad z Bono był wielkim darem zarówno dla pamięci o Luciano, jak i dla naszego filmu, ponieważ Bono mógł wiele opowiedzieć o tym „czymś”, co sprawiało, że Luciano potrafił przenieść całe swoje życiowe doświadczenie na swoją muzykę, jak również na swoje oddanie działalności dobroczynnej. To ich połączyło.
Projekt „Pavarotti i Przyjaciele” okazał się wielkim sukcesem. Na tyle wielkim, że przetrwał przez kolejnych dziesięć lat. Dzięki koncertom zebrano miliony nie tylko dla Bośni, lecz także dla ofiar wojny z takich regionów świata jak Gwatemala, Kosowo, Bejrut lub Irak. W 1998 roku Pavarotti został mianowany Posłańcem Pokoju ONZ, a w roku 2001 otrzymał Nagrodę Nansena za nadzwyczajne zasługi na polu zbierania funduszy i wolontariatu od Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców.
Wielu artystów firmuje swoim nazwiskiem organizacje dobroczynne lub zajmuje się działalnością filantropijną, jednak zaangażowanie Luciano, które napędzało go w ostatnich latach kariery, zdecydowanie wyróżnia go na tle innych, kwituje Howard. Czasem krytykowano go za te koncerty, bo mieszał pop z muzyką operową. Koncerty pomagały jednak zbierać bardzo dużo pieniędzy i docierały do bardzo dużej rzeszy odbiorców.
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku muzyki, działalność dobroczynna stała się dla Pavarottiego naturalnym przedłużeniem miłości do życia. Mantovani wyraziła nadzieję, że właśnie to widzowie wyniosą z filmu Howarda jako główne przesłanie płynące z działalności jej męża. Chociaż film pokazuje Pavarottiego zarówno w momentach glorii, jak i niepokoju, ujawnia momenty wspaniałe, ale również trudne, pokazuje go, kiedy bez trudu wykonuje wysokie C oraz kiedy walczy z chorobą, Mantovani docenia w filmie Howarda przede wszystkim to, że najbardziej wyczuwalną nutą jest radość.
Luciano zawsze zależało na tym, aby przekazywać innym pozytywną energię, opowiada Mantovani. Zawsze starał się pokazywać, że życie należy przeżywać w pełni w każdej jego minucie. Był wielkim artystą, jednak wierzył że sam talent nie wystarczy. Potrzebna jest dyscyplina. Potrzebne jest poświecenie. Uważał, że każdy jego kolejny koncert powinien być lepszy niż poprzedni. Jego zdaniem życie polegało na tym, aby cieszyć się tym, co robimy, ale również dawać coś od siebie innym. On właśnie tak żył.
Dystrybutorem filmu w Polsce jest Best Film CO.