Paweł Trześniowski rozmawia z Anną Wyszkoni
– Skąd pomysł na utwór „Księżyc na Juratą”? Nie jest to zapowiedź nowej płyty, prawda?
– Czasami przychodzi taki moment, że nie ma jeszcze planu na cały album, a pojawia się coś, co bardzo chciałoby się zaprezentować fanom. Tak zdarzyło się tym razem. Świetny, melodyjny numer Jana Borysewicza, nieco w stylu latino, wstrzelił się idealnie, gdyż jestem zafascynowana wszystkim, co związane z Hiszpanią.
– Czy do tej fascynacji przyczynił się twój tenisowy idol Rafael Nadal?
– Trochę tak… Był moją pierwszą inspiracją. Z jego powodu zaczęłam się nawet uczyć języka hiszpańskiego. Potem zaczęłam słuchać coraz więcej tradycyjnych hiszpańskich dźwięków i rozkoszować się nimi. A „Księżyc nad Juratą” jest takim doskonałym połączeniem słowiańskiej nuty z klimatem hiszpańskim. Sądzę, że ma w sobie dużo letniej wolności, swobody, zabawy. Chciałam nagrać piosenkę z przymrużeniem oka, z dystansem, bez żadnej napinki… I chyba się udało!
– To nie jest twoja pierwsza współpraca z Janem Borysewiczem. Po czyjej stronie tym razem była inicjatywa?
– Ja raczej nie należę do osób, które chodzą i o coś proszą. Wszystko w moim życiu dzieje się naturalnie. Może śmiesznie to zabrzmi, ale chyba wysyłam w kosmos fluidy, które powodują, że przyciągam ludzi, którzy w danym momencie mojego życia są dla mnie odpowiedni. Może tak przyciągnęłam Janka, który zaproponował tę kompozycję właśnie mnie.
– Zwykle sama piszesz teksty. Ale nie tym razem. Dlaczego?
– Przymierzyłam się do tego… Napisałam nawet jakieś trzy wersje, ale ciągle czułam niedosyt. Nie należę do tych, którzy za wszelką cenę muszą „przepchnąć” coś swojego. Jeśli jest jakiś opór materii, to szukam innego rozwiązania. Tak było tym razem. W końcu padła propozycja od Jana Borysewicza, żeby słowa napisał Andrzej Mogielnicki. Spodobał mi się ten pomysł. Andrzej napisał przecież największe hity Lady Pank, Anny Jantar czy 2 plus 1. Kiedy przysłał tekst, od razu poczułam, że jest trafiony w punkt, więc weszłam do studia i go zaśpiewałam.
– Z tego co wiem, Jan Borysewicz nie brał udziału w produkcji tej piosenki, ale miał wpływ na jej ostateczny kształt?
– To zadziwiające, ale okazuje się, że Janek jest bardzo wszechstronny i potrafi pisać też takie taneczne numery. To właśnie on zaproponował, żeby było lekko i letnio. Podpowiedział też pomysł na trąbkę, która definiuje cały utwór. To był strzał w dziesiątkę. Zagrał na niej mój przyjaciel z zespołu – Patrycjusz Gruszecki.
– W roztańczonym klipie poruszasz się bardzo zmysłowo. Zawsze miałaś w sobie taką łatwość, czy pomógł ci „Taniec z Gwiazdami”?
– Zawsze lubiłam tańczyć. Już jako dziecko tańczyłam w zespole tańca nowoczesnego. Muzyka i taniec to dla mnie coś naturalnego. Piosenka „Księżyc nad Juratą” pozwoliła skorzystać z moich doświadczeń i dlatego powstał klip bardzo energetyczny, sensualny oraz pełen zmysłowego tańca.
– W utworze „Księżyc nad Juratą” trudno doszukiwać się głębszych treści… Chodzi głównie o zabawę?
– Zgadza się.
– Czy to ma coś wspólnego z twoją chorobą? Zmieniłaś patrzenie na świat? Chcesz teraz bardziej korzystać z życia?
– Etap choroby zostawiłam dawno za sobą. Ale nie ma co ukrywać, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. I pewnie dlatego właśnie na tym etapie życia nagrałam „Księżyc nad Juratą”. Mam w repertuarze wiele ballad, bardzo emocjonalnych i głębokich piosenek z przesłaniem. Teraz poczułam moment na to, żeby się trochę zabawić. Nie wszystko przecież musi być takie poważne i wydumane, prawda?
– Zdecydowanie!
– A poza tym nie chcę zjadać własnego ogona czy odcinać kuponów. Mogłabym bezpiecznie nagrywać kolejne podobne ballady, bo radia z chęcią je grają, ale znudziłabym się sama sobą. Chcę stawiać sobie kolejne wyzwania. I ta piosenka, wbrew pozorom, jest dla mnie takim właśnie wyzwaniem. Bo pomimo, że jest lekka i bez głębszej filozofii, to w moim repertuarze jest zaskakująca. Sama też lubię artystów, którzy wciąż zaskakują, eksperymentują i się zmieniają.
– Zauważyłem, że masz bardzo wierne fan-cluby i fanów, którzy jeżdżą za tobą z koncertu na koncert. To też udało się wypracować?
– To akurat chyba efekt szacunku, jakim darzę swoich fanów. Nigdy nie zagrałam koncertu na 50 procent. Do każdego bardzo się przygotowuję począwszy od kreacji, a skończywszy na detalach muzycznych. Wiem, że dla niektórych ludzi taki koncert może być jedyną szansą w życiu, by zobaczyć danego artystę. Te wspólne 2 godziny mogą pamiętać przez wiele lat. Staram się więc, żeby pamiętali mnie jako artystkę bardzo im oddaną.
– Show biznes to wbrew pozorom bardzo trudne środowisko, a zawód piosenkarki często bywa niewdzięczny. Ale słyszałem, że twoja córka – Pola nagrała piosenkę, czy to znaczy, że chce iść w twoje ślady?
– Rzeczywiście, zaśpiewałyśmy z Polą gościnnie piosenkę z zespołem My3. To są trzy dziewczyny, które proponują muzykę pop dla dzieci i nastolatków. Moja Pola jest ich wielką fanką. Kiedy padła propozycja byśmy zaśpiewały wraz z tym zespołem, Pola bardzo się ucieszyła. A ja stwierdziłam, że jeśli mamy okazję zrobić coś fajnego i przyjemnego, co wpłynie na rozwój Poli, to nie powinniśmy z tego rezygnować. Póki co, Pola cały czas podkreśla, że nie chce iść w moje ślady, bo życie na walizkach jej nie odpowiada.
– A jaki jest wymarzony zawód twojej córki?
– Ona chce zostać weterynarzem, leczyć zwierzęta i robić coś dobrego dla świata. Zobaczymy co będzie dalej. Pola ma dopiero siedem lat.
– Ale talent muzyczny ma?
– Ja nie chcę tego oceniać, bo nie jestem w tej kwestii obiektywna. Jestem jej mamą i ona zawsze będzie dla mnie najlepsza. Ale słuch ma i na scenie radzi sobie coraz lepiej.
– Na festiwalu w Opolu otrzymałaś kolejną platynową płytę. Jak to się robi?
– To że moje płyty w tych trudnych czasach wciąż dobrze się sprzedają jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. „Jestem tu nowa” otrzymała status platyny, a dwa poprzednie krążki zdobyły tytuł podwójnie platynowych. Jest się z czego cieszyć. A ponieważ wiem, że płyty sprzedają się coraz gorzej, to ja staram się jeszcze bardziej. Bardzo zabiegam, by wydanie CD było bogate, żeby sesja i okładka były wyjątkowo atrakcyjne. A gdy wydaję reedycję, zawsze dodaję coś wyjątkowego. W przypadku albumu „Jestem tu nowa”, fani otrzymali zupełnie zmienioną grafikę całej płyty, ale przede wszystkich drugą płytę z największymi przebojami w wersjach akustycznych.
– A kiedy można się spodziewać kolejnego albumu Ani Wyszkoni?
– Chyba nie szybciej niż jesienią przyszłego roku Ale wszystko może się zmienić, gdy nagle dostanę twórczej weny.
Specjalnie dla Czytelników „Południa” link do teledysku Anny Wyszkoni „Księżyc nad Juratą”: https://www.youtube.com/watch?v=snlavITGFlA
Fot. TheDreamsStudio
Materiały przygotowano we współpracy z Agorą