Andrzej Rogiński
Cztery osiedla Spółdzielni Mieszkaniowej „Mokotów” szykują się do wydzielenia się ze spółdzielni-matki w odrębne spółdzielnie. Grupa działaczy nie chce jednak sprawiedliwego podziału. Oto liderzy osiedla „Dąbrowskiego” uważają, że wszystkie lokale użytkowe znajdujące się na ich osiedlu powinny należeć do nowo tworzonej spółdzielni. A przecież wszystkie obiekty i lokale użytkowe są własnością ogółu członków całej spółdzielni.
Skoro spółdzielcy z któregokolwiek budynku, zespołu budynków bądź osiedla chcą założyć nową spółdzielnię, to należy przyjąć ich wolę. Ale jeśli chcą to zrobić kosztem innych, nie może być na to zgody. Opinię tę podzielił 31 lipca 2014 r. sąd. Pisząc o tej sprawie nadałem publikacji tytuł „Skok na cudze”, albowiem nie ma zgody na to, by jedni żyli kosztem innych. Trzeba szanować ogół spółdzielców.
To, co napisałem, nie spodobało się Dariuszowi Porazińskiemu, przewodniczącemu Rady Osiedla „Dąbrowskiego”. Jego poglądy „Południe” opublikowało w ostatnim wydaniu grudniowym. Poniżej odnoszę się do nich.
To, że inne osiedla postępują nieprawidłowo, nie może być usprawiedliwieniem dla niewłaściwego postępowania Osiedla „Dąbrowskiego”. Wszelkie pożytki uzyskane z wynajmu lokali użytkowych należących do całej spółdzielni oraz wpływy z reklam umieszczanych na obiektach należących do całej spółdzielni należą do całej spółdzielni, ponieważ wszystkie nieruchomości należą do całej spółdzielni. A zatem osiedle nie może ich zatrzymywać dla siebie. Jedyne, co się należy, to pokrycie kosztów obsługi. W tym miejscu warto przywołać art. 405 Kodeksu cywilnego: „Kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści w naturze, a gdyby nie było to możliwe, do zwrotu jej wartości”. SM „Mokotów” tworzy około 7 tys. członków, a na osiedlu „Dąbrowskiego” mieszka ich nieco ponad tysiąc. Osiągnięte nienależne korzyści, te aktualne i te osiągnięte w latach ubiegłych, powinny być rozliczone bez oczekiwania na podział Spółdzielni. Natomiast wspólne dla wszystkich członków Spółdzielni nieruchomości i lokale trzeba będzie rozliczyć wg aktualnej wartości rynkowej, aby dochować zasady sprawiedliwego podziału Spółdzielni. Jeśli nowa spółdzielnia, której zasoby mieszkaniowe obejmują osiedle „Dąbrowskiego”, chciałaby włączyć znajdujące się na jej terenie nieruchomości i lokale będące obecnie własnością wszystkich członków SM „Mokotów”, to musiałaby za to zapłacić. Jeśli nie posiada na ten cel środków finansowych, to może zatrzymać jedynie tę część, która proporcjonalnie przypada na członków tworzonej spółdzielni.
Dariusz Poraziński stwierdził, że Spółdzielnię „Mokotów” tworzą osiedla, a to nieprawda. Spółdzielnię bowiem tworzą wszyscy jej członkowie. To jest dowód na brak wiedzy o tym, czym jest spółdzielnia, oraz na brak zrozumienia zasady solidaryzmu spółdzielczego. Trzeba wiedzieć, że osiedla są jedynie jednostkami organizacyjnymi Spółdzielni, zlokalizowanymi na odrębnych obszarach. Ten błąd rozumowania wywołał niepokoje wśród spółdzielców, stworzył podziały i wywołał stan walki miast współpracy. Ten, kto dzieli, ten działa na szkodę spółdzielców. W przypadku Osiedla „Dąbrowskiego” także na szkodę jego mieszkańców. Z dwóch powodów. Otóż gdy nastąpi podział Spółdzielni, a organy nowej spółdzielni obejmującej obszar tego osiedla będą chciały zatrzymać zbyt wiele majątku spółdzielni–matki, to członkowie powstającej spółdzielni mogą nie być w stanie ponieść ciężaru spłaty. Tym bardziej, że stan infrastruktury technicznej osiedla nie jest najlepszy. Po drugie zbliża się nieubłaganie moment śmierci technicznej budynków mieszkalnych, jako że należą one do najstarszych. Pierwsze z nich powstały w 1949 r. Konieczna będzie nieruchomość niezabudowana, by można było przenieść mieszkańców rozbieranego budynku do nowego. Brak solidaryzmu spółdzielczego uniemożliwi to. Nie jest prawdą, jakoby Marcin Świderski (obecny wielokadencyjny przewodniczący Rady Nadzorczej SM „Mokotów” i wieloletni działacz osiedla „Dąbrowskiego”) doprowadził do wymiany składu rady Nadzorczej. On był inspiratorem zmian kadrowych. Pomagały mu osoby podzielające jego błędne rozumienie spółdzielczości, w tym – jak wynika ze słów Dariusza Porazińskiego – także jego. W tym celu prowadzone były rozmaite sposoby manipulacyjne, które powodowały wprowadzanie spółdzielców w błąd. Nazwiska kandydatów do Rady Nadzorczej, zanim formalnie zostały zaakceptowane przez nie statutowe na czele grono osób z Marcinem Świderskim, pod katem jego zgodności z jego poglądami.
Kilka składów zarządów Spółdzielni zmieniło się (po odejściu Henryka Hebdy w 2015 r.) obecnie jest już czwarty prezes. Grupa działaczy związana z Marcinem Świderskim nie chciała podporządkować się wyrokowi sądu, który wskazał na potrzebę sprawiedliwych zasad podziału. Zmiany prezesów upatruję w dążeniu do niesprawiedliwego podziału Spółdzielni.
Decyzje Walnego Zgromadzenia zobowiązują do podziału, ale nie mogą zobowiązywać do łamania prawa. Podział nie może bowiem nastąpić ze szkodą dla spółdzielców. Za błędnymi zasadami podziału stoją działacze nadający ton.
Fot. Jeden z galeriowców Osiedla „Dąbrowskiego”. Andrzej Rogiński