Rafał Dajbor
Mało było i jest aktorów tak bardzo „warszawskich”, jak zmarły 4 lutego Wojciech Pokora. Wielu wybitnych artystów, całe życie pracujących w teatrach stolicy, urodziło się w innych miastach, lub też kończyło studia aktorskie poza Warszawą. Wielu aktorów – urodzonych warszawiaków, wykształconych w swoim mieście, zaliczyło choć kilka sezonów w teatrach Gdańska, Krakowa czy Łodzi. Tymczasem Pokora urodził się w Warszawie, ukończył warszawską PWST, całe swoje aktorskie życie występował wyłącznie w teatrach stołecznych (Dramatycznym, Nowym, Kwadracie, oraz gościnnie w Rozmaitościach, Polonii i OCH-Teatrze), w Warszawie też zmarł.
Na scenie był aktorem wszechstronnym. Występował u takich reżyserów, jak Ludwik René, Konrad Swinarski, Bohdan Korzeniewski, czy Jerzy Jarocki. Jednak dla widzów filmowych i telewizyjnych był przede wszystkim komikiem. Ten wizerunek stworzyli mu w telewizji Jerzy Gruza i Olga Lipińska. W kinie zaś – Stanisław Bareja.
Właśnie we współpracy z Bareją w sposób szczególny wybrzmiewała warszawskość Wojciecha Pokory. W dwóch wczesnych, mało dziś cenionych filmach tego reżysera („Mąż swojej żony” i „Małżeństwo z rozsądku”), grał epizody. Gdy Bareja zmienił się z twórcy błahych filmików rozrywkowych w drapieżnego satyryka – znalazł w Pokorze aktora idealnego. Główna rola w filmie „Poszukiwany poszukiwana” (1973) przeszła do klasyki polskiego aktorstwa komediowego. Pokora, w roli warszawskiego historyka sztuki, który ukrywając się w damskim przebraniu odkrywa, że więcej zarabia jako gosposia niż jako kompetentny i wykształcony specjalista, był doskonały. Co ciekawe – choć aktor pokonał podczas zdjęć próbnych nie byle jakich konkurentów, bo Jacka Fedorowicza i Janusza Gajosa, po latach przyznawał, że roli Rochowicza vel „Marysi” szczerze nie znosi.
Bardzo warszawskie były także następne spotkania Barei i Pokory. W „Nie ma róży bez ognia” (1974) Pokora zagrał pechowego, wyrzucanego z domu eks-męża, zaś w „Brunecie wieczorową porą” (1976) – niepozornego sąsiada, który okazuje się przebiegłym mordercą, ale po pościgu (zaczynającym się w mieszkaniu zabójcy, prowadzącym m.in. przez stołeczne ulice, przejścia podziemne i restaurację „Kongresowa”) zostaje zdemaskowany. To Pokora w „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” (1978), jako rzeźnik, prowokuje gonioną przez siebie w centrum Warszawy świnię do zadania tytułowego pytania, a granego przez Zdzisława Maklakiewicza przechodnia do wygłoszenia monologu o mówieniu przez zwierzęta ludzkim głosem. Nieco mniej warszawska wydaje się rola Pokory w „Misiu” (1980). To jednak pozory, bo gdzie, jak nie w stolicy, przy ulicy Mysiej mógł urzędować cenzor uczący milicjantów drogówki jak rozmawiać z kierowcami i ingerujący w teksty piosenek o Trasie Łazienkowskiej?
W latach 80. Bareja porzucił kino na rzecz telewizyjnych seriali. W 1983 roku nakręcił „Alternatywy 4” (którego akcja niemal w całości działa się na Ursynowie) oraz, w 1986 roku, „Zmienników”. W obydwu tych serialach Pokora mocno uczłowieczył i ocieplił wizerunki swoich niezbyt pozytywnych bohaterów. Z akcji „Alternatywy 4” wynika, że Furman to tzw. „docent marcowy”, czyli ktoś, kto objął stanowisko naukowe po osobie żydowskiego pochodzenia szykanowanej w 1968 roku. Z kolei grany przez Pokorę w „Zmiennikach” prezes Kłusek jest malwersantem i przemytnikiem narkotyków. Trudno jednak się nie uśmiechnąć widząc Furmana jako fajtłapowatego myśliwego i równie nieporadnego kochanka, czy też obserwując wyczyny prezesa Kłuska, którego niepohamowany pociąg erotyczny do odzianych w mundury kobiet oraz musztrowania ich w ramach łóżkowej „gry wstępnej” nieustannie wpędzają w kłopoty.
Odszedł aktor, którego życie i twórczość stanowią istotną część teatralnej i filmowej historii Warszawy. Będziemy o nim pamiętać.