sobota, 25 stycznia

Po przenosinach, przed przenosinami

Google+ Pinterest LinkedIn Tumblr +

Andrzej Rogiński: – Rozmawiam z radnym Piotrem Karczewskim, który ubiegając się o mandat radnego w swej kampanii wyborczej zapowiadał, że walczy o dobre miejsce dla bazarku na czas budowy tunelu Południowej Obwodnicy Warszawy.

– Jedno ze stowarzyszeń lokalnych stawiało Panu zarzut, że łączenie mandatu radnego z funkcją  szefa bazarku nie jest w porządku.

– Uważam, że to jest w porządku, bo radni dzielnicy powinni działać na rzecz lokalnych mieszkańców. Od początku we wszystkich swoich ulotkach i artykułach  prasowych mówiłem o co będę walczył przede wszystkim. Na bazarek przychodzą tłumy ludzi, co pokazuje jak bardzo bazarek jest jednak potrzebny mieszkańcom.

Grunt, na którym zajmował bazarek należał do Skarbu Państwa. Skarb Państwa przekazał go Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, a ta powierzyła Zarządowi Dróg Miejskich. Zarząd Dróg Miejskich wynajmował stowarzyszeniu kupców.

W trakcie obecnej kadencji samorządu Wojewoda tę nieruchomość przekazał  miastu Warszawa w imieniu Skarbu Państwa. Było to 5 proc.  z całej lokalizacji, jaką zajmowaliśmy jako stowarzyszenie prowadzące bazarek. Wtedy się okazało, że mogę być w konflikcie  interesów, jeżeli chodzi o stronę formalno-prawną. Sąd orzekł, że nie ma takiego konfliktu, bo prawo  nie może działać wstecz. Podkreślam, że radnym zostałem zanim jeszcze Wojewoda przekazał ten teren.

– Likwidacja bazaru w dotychczasowym miejscu została przeprowadzona bardzo szybko. Jak to sobie poradziliście z tak poważnym przedsięwzięciem logistycznym?

To była bardzo trudna sytuacja. Dwunastego marca  jeszcze handlowaliśmy, a piętnastego marca już oddaliśmy teren. I to teren uporządkowany, w miarę uporządkowany, to znaczy wszystkie naniesienia, które zostały są akceptowane przez GDDKiA. W ciągu w zasadzie dwóch dni usunęliśmy całą infrastrukturę, wywieźliśmy bądź zdemontowaliśmy pawilony. Zostały podpisane  oświadczenia, że nie mają do tego terenu żadnych praw  i właściciele pawilonów się na to wszystko zgodzili. To było 115 podmiotów prywatnych.

– Prowadzący handel wybudowali pawilony, które eleganckie były trzydzieści lat temu. Z czasem zaczęły się starzeć.

Wszyscy wiedzieli, że będziemy z tego miejsca odchodzić. Dlatego nikt nie inwestował.

– Nowe miejsce, na które się przeniósł bazarek, jest prowizoryczne. Po wybudowaniu tunelu trzeba będzie się przenieść stąd. Czy ktoś będzie więc stawiał pawilony?

To jest pytanie do kupców. Ja już nie jestem prezesem stowarzyszenia. W zasadzie przyjeżdżam tutaj tylko po to, żeby patrzeć, czy wszystko jest w porządku. Chcemy wrócić w to samo miejsce, w którym handlowaliśmy. Miasto w swojej wizualizacji przewiduje handel w hali. I nie widzi tam żadnych pawilonów. A więc pojawia się pytanie, co się stanie z tymi pawilonami za trzy lata.

Pokazywałem jak może wyglądać ten bazarek  nad Południową Obwodnicą Warszawy, jakie obiekty sportowe powinny tutaj powstać, a nie tylko park. Na Ursynowie mamy pięć  parków oraz rezerwat przyrody, Las Kabacki. Nie będzie tam zalesienia, może posadzone będą na razie krzewy. Więc mam mieszane uczucia co do możliwości powstania parku linearnego. Natomiast brakuje niewielkich obiektów sportowych, które mogłyby na tym terenie powstać.

– Widzimy teraz stoiska pod namiotami. Rozstawienie ich to wysiłek fizyczny i organizacyjny, ci ludzie ciężko pracują.

Trzeba pamiętać, że muszą stoiska wyposażyć w towar.

– Czy kupcy, którzy mieli pawilony byli członkami stowarzyszenia?

W większości członkami stowarzyszenia byli tylko ci, którzy mieli pawilony na samym początku. Ale przyjeżdżali i tacy, mówiąc kolokwialnie, podpinali się pod ten nasz handel. Potem już było ich bardzo wielu.

– Słyszałem wypowiedzi  niektórych mieszkańców Ursynowa, że znowu będzie sprzedawanie na gazetach, na łóżkach itd.  Czy Pan posądza o coś takiego członków stowarzyszenia?

Absolutnie nie. Oni tutaj mają samochody, każdy z nich kupił sobie taki sprzęt, żeby mógł handlować  na tym terenie. Natomiast będziemy mieli problem z tymi, którzy przyklejają się do nas. Mam na myśli tych, którzy stoją nie na terenie przez nas wynajętym.

Fot. Andrzej Rogiński

Udostępnij

About Author