Żyją kosztem ogółu
Jedni – ok. 160 tys. osób wynajmuje mieszkania komunalne z czynszem od 6,5 do 8,0 zł za metr kw., choć wielu z nich się nie należą, bo dużo zarabiają. A inni? Około 20 tys. osób czeka na mieszkania komunalne wiele lat w kolejce, bo im się należą, gdyż klepią biedę. Taką stawkę czynszu ustaliła Rada Warszawy, choć ustawa mówi, że czynsz komunalny winien wynosić 12,5 zł za metr kw. Jak wiemy czynsz rynkowy wynosi ok. 30 zł, więc płacą taki pozostali obywatele, którzy nie mają własnego mieszkania.
Są mieszkania komunalne o powierzchni 80-100 m kw., gdzie mieszka jedna osoba, a inni gniotą się w jednym pokoju z kuchnią lub bez kuchni.
Są tacy, co mają za darmo miejsce dla dziecka w przedszkolu miejskim, a inni nie mają, choć takie prawo im ustawowo jest przynależne. Płacą więc za przedszkole prywatne średnio 1600 zł miesięcznie. Są tacy, co mają za darmo miejsce dla dziecka w żłobku miejskim, a inni się nie załapali, bo trochę lepiej zarabiają i muszą płacić za żłobek prywatny też średnio 1600 zł miesięcznie. Są tacy, co się załapią od 1 września na bon żłobkowy w kwocie 400 zł na dziecko. Ale kto przekroczy normę dochodu o złotówkę dostanie figę.
Są tacy, co odpłatnie zameldowali w strefie parkowania płatnego po kilka osób w mieszkaniu, by zameldowani mogli pobrać darmową kartę parkowania. Są tacy, co płacą za parking komórką tuż przed nadejściem kontrolerów, więc stoją prawie cały dzień za 2 złote. Są tacy, co budują lub kupują miejsca parkingowe, ale są i tacy, którzy parkują na ulicy blokując chodniki i ścieżki rowerowe.
Są tacy, co zakazują wycięcia mojego drzewa na mojej działce, bo chcą cienia i zieleni, a na swojej działce nic nie posadzą, bo ją zabudowali w pestkę.
Są wspólnoty, które są właścicielami budynków i gruntów pod budynkiem, ale podwórka, gdzie wspólnoty mają zieleń, śmietniki i miejsca parkingowe są miejskie. Więc oni nie płacą za to podatków. Miasto sprząta te podwórka, kosi, remontuje. To kosztuje kilkanaście milionów złotych rocznie nas, warszawiaków. Wspólnoty te nie chcą kupić tych podwórek nawet z bonifikatą 99 %. Bo po co? Niech ktoś inny sprząta, oni i tak korzystają.
Są tacy, co odprowadzają wody deszczowe ze swoich terenów, w tym z dachów i parkingów do kanalizacji miejskiej i nic za to nie płacą. Inni retencjonują wody i odprowadzają je do ziemi rozsączając, za co muszą płacić, choć to ekologiczne rozwiązanie.
Jednym miasto darmo buduje drogi, kanalizacje i wodę, więc mogą sprzedawać drogo swoje grunty. A inni czekają na to latami i może się nie doczekają. Jednym miasto darmo uchwala plany zagospodarowania pod zabudowę, a inni mają grunty rolne do uprawy. Jedni mają nieruchomości w centrum miasta, a inni na peryferiach. Ale ci ostatni płacą taki sam podatek od nieruchomości choć nie mają utwardzonej i oświetlonej drogi, chodnika, wodociągu i kanalizacji miejskiej oraz gazu i prądu.
Jedni kupują mieszkanie na rynku i spłacają kredyt przez 30 lat lub dwa pokolenia a inni żądają, żeby sprzedawać im mieszkania komunalne z bonifikatą 99 % by mogli je zaraz sprzedać i wynająć mieszkanie prywatne a potem żądać od miasta ustawowej dopłaty do czynszu wykazując niskie dochody. Bo tak mówi ustawa. Miasto dopłaca do nich 40 mln zł rocznie. Są tacy co kupili mieszkania spółdzielcze. Ale grunt dostali darmo albo za 15-25 % wartości w użytkowanie wieczyste. A dziś żądają przekształcenia użytkowania wieczystego we własność z bonifikatą 99 %.
W mieście jest mało ogólnodostępnej zieleni parkowej, ale za to jest trzy razy więcej darmowych ogródków działkowych, często w centrum miasta.
Są tacy, co podają fałszywe dane do deklaracji śmieciowych, żeby mniej płacić, więc miasto do wywozu śmieci dopłaca ok. 230 mln zł rocznie.
Są tacy, co dbają o swoich starych i niedołężnych rodziców i tacy, co kombinują, jak oddać ich do miejskich domów opieki, opylić mieszkanie i wyjechać za granicę zacierając ślady, by uniknąć obowiązku alimentacyjnego. A opieka w miejskim domu opieki to ok. 6000 zł miesięcznie od osoby.
Są dzieci, co wychodzą z domu dziecka i dostają 10 000 zł wyprawki i muszą iść z tym w świat.
Nie może tak być, żeby odholowanie na parking depozytowy źle zaparkowanego samochodu kosztowało trzy razy tyle, co cena rynkowa odholowania.
Nie może być tak, żeby warszawiacy płacili drożej za wodę i ścieki, bo MPWiK obsługuje swoją siecią również gminy okoliczne, gdzie koszty eksploatacji sieci są dwukrotnie wyższe z uwagi na rzadką zabudowę, a opłaty ustala się solidarnie: dla tych w Warszawie i tych pod Warszawą.
Nie może być tak, żeby pasażer komunikacji miejskiej stał w korku, a jednocześnie płacił za bilet czasowy i się denerwował, czy dojedzie o czasie, by nie zapłacić kary.
Taka jest Warszawa i większość Polski. Dlatego ludzie stąd wyjeżdżają, bo chcą żyć w normalnym kraju, gdzie liczy się uczciwa praca i gdzie darmo dawno umarło. Podobno w Polsce większość obywateli to chrześcijanie, którzy regularnie chodzą do kościoła słuchać nauk Jezusa. A to przecież ludzie ludziom gotują taki los.
Czy jedni mają prawo żyć kosztem drugich?
Bogdan Żmijewski
Bezpartyjny warszawiak