Tydzień temu opublikowaliśmy szereg wypowiedzi osób związanych z Siekierkami, Teraz uzupełniamy kolejną wypowiedzią.
Maciej Banaszak: Na Siekierki przeprowadziłem się z rodziną cztery lata temu z pobliskich Sielc. W Warszawie mieszkam blisko 20 lat i wszędzie, gdzie mieszkałem, panowała raczej duża anonimowość i znikoma interakcja pomiędzy mieszkańcami czy sąsiadami. Na Siekierkach jest inaczej. Panuje tu rodzinna atmosfera, gdyż ta anonimowość jest mniejsza i kontakt z innymi mieszkańcami czy sąsiadami jest zdecydowanie bliższy. Kameralna społeczność i ten niepowtarzalny klimat, urok Siekierek. Bardzo lubię to miejsce.
Moje zaangażowanie społeczne w porównaniu do osób, które rzeczywiście od lat próbują tutaj coś zrobić dla mieszkańców i osiedla, jest minimalne. Natomiast na tle średniego zaangażowania Polaków w sprawy społeczne i te dotyczące ich bezpośrednio, to myślę, że jestem bardzo aktywny. Moje zaangażowanie społeczne wynika właśnie ze specyfiki Siekierek. Poznaje się tutaj sporo osób i wchodzi z nimi w interakcje poprzez działania różnych inicjatyw społeczno-kulturalnych, organizowanych przez Fundację „Bo warto” kierowana przez Renatę Wardecką czy Dom Kultury „Dorożkarnia”. Tutejsi mieszkańcy są bardzo pozytywnie nastawieni do dialogu, rozmowy i dość chętnie angażują się społecznie.
Z drugiej jednak strony Siekierki to bardzo zaniedbana część Warszawy. Mamy problemy związane z drogami, infrastrukturą i jednocześnie z konstruktywnym podejściem miasta. Mniejszej społeczności łatwiej jest mówić o tych problemach i jakąś siłę sprawczą osiągnąć, tak, jak w przypadku remontu ulicy Bartyckiej i skoordynowania działań wokół tej ulicy. Ale prawda jest taka, że im mniejsza społeczność, tym mniejsza jej siła przebicia.
Jedną z najpilniejszych potrzeb jest budowa szkoły podstawowej na Siekierkach. Funkcjonuje tutaj tylko jedno publiczne przedszkole oraz jedna publiczna szkoła podstawowa przewidziana na 140 uczniów, która pod względem warunków, jakości i infrastruktury nie spełnia potrzeb rosnącej dzielnicy. Widać to po dynamicznym rozwoju przedszkoli prywatnych w okolicy. Władze dzielnicy rozkładają ręce i nie przedstawiają realnych planów działania. Mamy świadomość tego, że budowa szkoły czy przedszkola uzależniona jest od liczby dzieci zameldowanych. Gdybyśmy jednak taką deklarację usłyszeli od władz dzielnicy czy miasta to na pewno więcej rodzin by dążyło do tego meldunku tutaj, by ich dzieci mogły chodzić do lokalnej szkoły czy przedszkola, a nie wozić je w inne rejony Warszawy. Na Siekierkach przepływ informacji jest bezpośredni poprzez różne kanały, mieszkańcy chętnie się angażują i mobilizują, więc myślę, że akurat w tym przypadku problem meldunku zostałby szybko rozwiązany.
Wysłuchała: Anna Tomasik
Od red. Zwracamy uwagę na to, że Augustówka, znajdująca się po południowej stronie Trasy Łazienkowskiej, to też Siekierki, które samorząd zaniedbał.