Na zdjęciu: Grupa kandydatów do Rady Dzielnicy Mokotów stanęła na trawniku pomiędzy ul. Puławską a ul. Merliniego, w miejscu gdzie partyjni od pięciu kadencji nie mogą wybudować ratusza. Bezpartyjni Samorządowcy dopilnują by to oczekiwanie ziściło się.
Andrzej Rogiński, redaktor naczelny
Znacie Państwo tygodnik „Południe”, który stworzyłem w 1994 r. Zależało mi na tym, abyście mieli swoją obywatelską gazetę. Służyłem Wam, warszawiacy jako dziennikarz.
W 1982 r. doprowadziłem do powstania Społecznego Komitetu Budowy Metra. Z dumą mogę powiedzieć, że stowarzyszenie to walnie przyczyniło się do tego, że dzisiaj jeździmy metrem. Teraz ubiegam się o mandat radnego Warszawy. Uważam bowiem, że 99 procent bezpartyjnych obywateli naszego miasta ma prawo do swojego przedstawicielstwa. Liczę na Was, mokotowianie, że zechcecie oddać swoje głosy na Bezpartyjnych Samorządowców, a więc na listę nr 1.
Na kolejnych stronach niniejszego Wyborczego Mokotowa przedstawiam Państwu do oceny program, który powstał z oczekiwań Czytelników „Południa”. Polecam Państwu osoby, które zgodziły się kandydować do Rady Dzielnicy Mokotów oraz do Rady Warszawy i do Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Potrzebujemy wartościowych ludzi, którzy będą potrafili zrealizować nasze marzenia.
Radni powinni zajmować się wyłącznie naszymi sprawami, dbać o to, by polepszał się standard życia mieszkańców. Czy to w porządku by 99 proc. spośród nas nie miało – jak dotychczas – ani jednego przedstawiciela w samorządzie dzielnicy?
Minęło pięć kadencji Rady Dzielnicy Mokotów, a ratusza jak nie ma tak nie ma. Ale były dodatkowe wydatki. Funkcjonowanie urzędu mokotowskiego jest drogie z uwagi na wiele lokalizacji. Urzędnicy nie mogą pracować w cywilizowanych warunkach. Mieszkańcy nie czują dumy z godnego wyglądu ratusza.
Partie boją się wpływu obywateli na decyzje dotyczące nawet spraw osiedlowych. Dlatego kompetencje jednostek samorządowych II stopnia, czyli jednostek pomocniczych dzielnicy, są fasadowe. Skoro nic nie można zrobić, to zainteresowanie mieszkańców udziałem w pracach rad osiedli jest nikłe.
„Demokraci” z Rakowieckiej nie zapewnili mieszkańcom możliwości oglądania sesji Rady Dzielnicy za pośrednictwem Internetu. W wielu dzielnicach taka możliwość od dawna istnieje.
Do zrobienia jest bardzo wiele. Jakość ulic, chodników pozostawia wiele do życzenia. Zaniedbane są różne obszary dzielnicy. Największe zaniedbania widać na Siekierkach i w Augustówce. Widzimy tam standard infrastrukturalny jak za Gomółki.
Gospodarzami powinni i mogą być mieszkańcy. Nie wykluczam członków partii z udziału w życiu publicznym, ale więcej już nie ścierpię wykluczania bezpartyjnych obywateli z tego życia.
Mokotów jest wielki siłą osiedli oraz potencjałem, który można wyzwolić. Nadzieja w bezpartyjnych mieszkańcach Mokotowa.
Andrzej Rogiński, redaktor naczelny