Andrzej Rogiński
17 września został przedstawiony raport „Jaki powinien być program nowego centrum kultury”. Mowa o znajdującym się w budowie obiekcie pod roboczą nazwą Ursynowskie Centrum Kultury. Budynek zlokalizowany jest frontem do parkingu przy siedzibie ursynowskiego ratusza. Z tyłu graniczy7 z zabudowaniami kościoła p. w. św. Tomasza Apostoła.
W wysłuchaniu prezentacji raportu a następnie dyskusji – jak zapowiedziano – sumującej konsultacje uczestniczyło około 30. osób. Wśród nich warto odnotować obecność przewodniczącej Dzielnicowej Komisji Kultury, która „zerwała się” z akurat trwającej sesji Rady Dzielnicy, dyrektora dzielnicowej Biblioteki, przedstawicieli urzędu z wiceburmistrzem. Nieobecność kierowników spółdzielczych domów kultury była porażająca, bo przecież kształt programu komunalnej placówki kulturalnej będzie kształtował się w relacjach z ich placówkami.
Przyszłość spółdzielczych domów kultury w tej dzielnicy będzie trudna. Przez ponad 40 lat to one zaspokajały potrzeby mieszkańców. Gdy na Ursynowie pojawił się samorząd terytorialny władze lokalne dotowały wybrane zajęcia i występy artystów. Miały na to środki ponieważ nie dysponowały gminnym domem kultury więc nie wykładały środków na inwestycje, na utrzymywanie obiektów, płace pracowników i na realizację programu. Zajmowały się tym spółdzielnie, z których owe obowiązki zostały zdjęte, jako że po zmianach ustrojowych ustawowy obowiązek spoczywa na gminie. Rady nadzorcze spółdzielni pilnują by miesięczne opłaty mieszkaniowe były możliwie niskie co oznacza, że środki na te domy kultury są skromne. Niektórzy działacze spółdzielczy chętnie by przeznaczyli nieruchomości, na których stoją placówki kulturalne, na inwestycje budowlane – bo one przynoszą korzyści. Ich przeciwnicy dostrzegają wyższość zasobów spółdzielczych nad deweloperskimi (wspólnotami mieszkaniowymi) w zakresie standardu zamieszkania na osiedlu. Spółdzielczy dom kultury podnosi atrakcyjność mieszkań i ich wartość.
Gdy dyskutujemy o przyszłym programie nie sposób pominąć sprawy finansowania kultury. Finansowanie głównego komunalnego domu kultury na Ursynowie nie powinno ograniczać dofinansowania spółdzielczych placówek. Oto powody: Nadmierne ograniczenie środków skłoni członków spółdzielni do likwidacji tej działalności. Metro i autobusy zapewniają dotarcie mieszkańców do centralnej placówki ale do spółdzielczych domów kultury już nieco trudniej. Większość mieszkańców nadal wybierać będzie chciało placówkę w sąsiedztwie zamiast przemieszczać się do centrum dzielnicy. Nie bez wpływu są przyzwyczajenia. Rozwiązanie problemu mieści się nie tylko w wielkości dzielnicowego budżetu na kulturę ale także w ustanowieniu stopnia referencyjnego placówek upowszechniania kultury i specjalizacji by skorzystać z ich sieci.
Władze dzielnicy i spółdzielnie w rybie pilnym muszą porozumieć się co do funkcjonowania wszystkich placówek kulturalno-oświatowych w dzielnicy i skorzystać przy tym dzięki utworzeniu sieci. Trzeba bowiem wypracować programy, które będą się wzajemnie uzupełniały w taki sposób, aby mieszkańcy mogli korzystać z możliwie szerokiej oferty a dysponenci tych placówek mogli racjonalnie operować środkami finansowymi. Przykładowo w gminnym domu kultury nie warto wyświetlać filmów i prowadzić zajęcia edukacyjne związane z tą formą sztuki ponieważ o rzut kamieniem znajduje się Multikino a spółdzielczy Dom Sztuki od kilku dziesięcioleci specjalizuje się w tej dziedzinie co przyniosło mu opinię nie do przebicia.
Raport można przeczytać na stronie internetowej ratusza. Aby go odszukać radzę w okienku „Szukaj na stronie” wypisać: „Jaki powinien być program nowego Centrum Kultury?” Raport jest wynikiem sondy przeprowadzonej w kilku miejscach, w której wypowiedziało się ok. 500 osób. Wynika z niego wszystkoizm oczekiwań. Wiadomo, że uczestnicy potańcówki opowiedzieli się za potańcówkami a zwolennicy malowania za malowaniem. Dość silne okazało się oczekiwanie bycia widzem w najchętniej bezpłatnym udziale w zajęciach i wydarzeniach.
Ucieszyło mnie oczekiwanie mieszkańców na realizację funkcji integracyjnej poprzez udostępnianie przestrzeni dla oddolnych inicjatyw sąsiedzkich. W tym miejscu wskazuję na istnienie stowarzyszeń, którym warto zapewnić domicyl, nieodpłatny dostęp do korzystania z urządzeń biurowych oraz wpisywanie ich działań w funkcjonowanie placówki, która do tych celów udostępniać im będzie swoje pomieszczenia.
Wyłowiłem, najważniejszy moim zdaniem, wniosek, a mianowicie to, że placówka gminna powinna „korzystać z dziedzictwa i potencjału kulturalnego dzielnicy.” Spójną ideę programową jest więc na czym budować. Przecież nie chcemy wszystkoizmu, kopii centrum kultury pokrywającej się kurzem nieobecności uczestników.
Ursynowian cechuje lokalny patriotyzm rozbudzany i podtrzymywany przez parę dziesięcioleci przez parafie, stowarzyszenia, Bibliotekę, „Pasmo”, „Południe”, „Passę”, samorząd spółdzielczy a następnie terytorialny. To spoiwo jest bezcenne. Dlatego warto sięgać do wielkich twórców i animatorów kultury polskiej, którzy mieszkali, mieszkają i tworzą na Ursynowie. Wśród nich jest, nieżyjący już niestety, Andrzej Ibis Wróblewski, waleczny żołnierz Armii Krajowej, dziennikarz „Życia Warszawy”. „Jeżeli nie całkowicie to w każdym razie w znacznym stopniu Jemu zawdzięcza Rada Języka Polskiego swoje istnienie.” – napisał Walery Pisarek. Ibis zasiadał w dwóch pierwszych składach tej Rady.
W opracowanym w 1966 r. „Programie naprawy polszczyzny – Życie po polsku” znajdują się pomysły, z których wznoszona placówka kulturalna będzie mogła czerpać garściami. To on był twórcą Ursynowsko-Natolińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Wymyślił też dyktanda, z których Ursynów zasłużenie jest dumny. O jego aktywności więcej można przeczytać m.in. w dostępnej w bibliotekach „Historii Ursynowa. Okiem dziennikarza” (2017). Podczas jednego ze spotkań Sekcji Kultury Ursynowskiego Klubu Spółdzielcy w 1982 r., gdy ta część miasta była pustynią kulturalną, wyszedł z inicjatywą powołania Domu Słowa.
Burmistrz Robert Kempa wraz z Radą Dzielnicy mają teraz niepowtarzalną szansę ustanowienia Domu Słowa, tym bardziej, że w rozszerzonym programie inwestycji znalazła się sala teatralna dla 340-osobowej widowni. Sądzę, że nie nazwą tej placówki centrum kultury lecz właśnie Domem Słowa. Słowem posługujemy się codziennie. To ojczyste jest skarbem narodowym, o który trzeba dbać.
Wyobraźnia prowadzi mnie do westybulu Domu Słowa, którego ściany pokryte są na stałe wmontowanymi oryginalnymi dziełami taki artystów jak Franciszek Maśluszczak, Rafał Strent, Antoni Chodorowski, Jan Rylke, Jerzy Derkacz, Włodzimierz Dawidowicz, Ewa Siemińska… Przez uchylone drzwi docierają słowa zachowujące pamięć o polskiej piosence w wykonaniu młodych ludzi, których wyszukał Janusz Gast. Marek Gaszyński i Marek Wiernik opowiadają o dobrej muzyce rozrywkowej. Słyszę utwory takich kompozytorów jak Henryk Kuźniak czy Sławomir Stanisław Czarnecki. Ze sceny padają słowa wypowiadane przez Grażynę Barszczewską, Marię Pakulnis…
Oj, możemy być dumni z takich Ursynowian!
Czy chcecie Państwo Domu Słowa?
Na zdjęciu: Główna placówka kulturalna Ursynowa w budowie. Fot. autora