Śmierć dziecka to ogromna tragedia, ból i cierpienie rodziców. Zawsze brakuje słów, które byłyby w stanie to opisać i nigdy nie wiadomo, co takim rodzicom powiedzieć. Bez względu na to, jak doszło do tej tragedii, nikt nigdy nie jest do tego przygotowany. Rodzice w swym bólu często nie potrafią się odnaleźć, a ludzie, którzy byli im bliscy, często zrywają kontakty, gdyż nie wiedzą, co mają powiedzieć, nie wiedzą, jak się zachować. Przez chorobę i śmierć naszej córeczki Anieli poznaliśmy świat, którego nigdy nie chcieliśmy poznać.
Najpierw musieliśmy się zmierzyć z diagnozą, która nie dawała żadnych złudzeń. Nieoperacyjna wada serca, wada, która jeśli objawia się w wieku dziecięcym, bez przeszczepu prowadzi do szybkiej śmierci. Pierwsza myśl w naszych głowach brzmiała „to nie prawda, to zły sen, za chwilę się obudzimy”. Niestety to nie był zły sen, a im dalej w las tym więcej drzew.
Nagle ze zdrowego dziecka, nasza córeczka była umierająca. Bez możliwości ratunku, bez szans na kolejny dzień – od 12 stycznia 2017 każdy ofiarowany nam dzień był cudem i darem. Jej choroba nauczyła nas pokory, dowiedzieliśmy się, jak bardzo przesuwa się granica wytrzymałości ludzkiego organizmu, aby tylko utrzymać Ją w dobrej formie. Aby dać Jej jak najwięcej czasu, aby doczekała chwili, w której zadzwoni telefon i będziemy jechać do Zabrza na przeszczep serca.
W tych rzadkich chwilach, kiedy byliśmy w domu, zawsze w kącie stała walizka spakowana do połowy. Jeśli zadzwoni telefon – będziemy gotowi… niestety nigdy nie zadzwonił. Codziennie prosiłam Boga, aby stał się cud. Codziennie czekałam na znak z niebios. Tak bardzo chciałam, aby po prostu Bóg ją uzdrowił. Wyobrażałam sobie chwilę badań, jak lekarze mówią, że nie wierzą w to, co widzą, że Aniela nagle jest zdrowa. Niestety, moja wiara była za mała, a może Bóg miał inny plan, który zrozumiemy kiedyś… 16 września 2017 Aniela ostatni raz widziała nasz wspólny pokój, ostatni raz jechaliśmy razem do szpitala. 26 października, w światowy dzień transplantacji, po heroicznej walce naszej i lekarzy, serduszko Anieli stanęło. Nadal, na wspomnienie tamtej chwili moje serce pęka na milion kawałeczków, już nigdy nie będziemy trzymać naszego dziecka w ramionach, już nie usłyszę jak mówi: mama.
Niestety nadal jesteśmy świadkami kolejnych tragedii i nieszczęść. Znamy dzieci, które tak jak Aniela będą żegnać się ze swoimi rodzicami. Wiemy o tym, gdyż ich diagnozy są równie bezduszne jak nasza. Te dzieci nie przeżyją, jeśli w odpowiedniej chwili nie zadzwoni telefon.
Mamy drugą połowę stycznia, wielkimi krokami zbliża się polski dzień transplantologii. Wykorzystajmy ten czas na zadumę. Są tragedie, kiedy nasz świat staje w miejscu, pomimo bólu, wewnętrznego krzyku naszej duszy, pamiętajmy, że tragedie można przekuć na coś dobrego.
Życie – to najcenniejszy dar jaki możemy ofiarować.
Jadwiga Hermanowicz, mama Anielki
Od redakcji
W sytuacji, gdy człowiek staje w trudnej sytuacji, gdy staje sam z własnym bólem, nie myśli o utworzeniu fundacji czy stowarzyszenia. Ale 26 stycznia przypada ogólnopolski Dzień Transplantologii. Pani Jadwiga poinformowała, że spodziewa się, iż w piątek, 25 stycznia z okazji Dnia Transplantologii usłyszymy spot radiowy na ten temat.