Rafał Dajbor
Zmarły 1 lutego Wojciech Wójcik należał do nielicznego w polskim kinie grona twórców, którzy konsekwentnie tworzyli tzw. kino gatunkowe, czyli filmy nieaspirujące do miana dzieł sztuki, mające natomiast dawać widzowi rozrywkę na wysokim poziomie. Domeną Wójcika były kryminały i thrillery. Takie tytuły, jak „Karate po polsku”, „Prywatne śledztwo”, „Trójkąt bermudzki”, czy „Trzy dni bez wyroku” każdy miłośnik polskiego kina wymieni od razu.
Choć akcja wielu filmów reżysera działa się w różnych miastach Polski, Wojciech Wójcik pozostał twórcą bardzo ważnym dla Warszawy nie tylko dlatego, że w niej się urodził i zmarł. To spod jego reżyserskiej ręki wyszły trzy serie serialu „Ekstradycja” (realizowane kolejno w latach: 1995, 1996 i 1998). Serialu, który, choć fabularny, stał się dokumentem swoich czasów, kiedy Polska i jej stolica wyglądały zupełnie inaczej (a bliska naszym sercom gazeta „Południe” dopiero zdążyła właśnie powstać).
Warszawa połowy lat 90. była zupełnie odmiennym miastem niż dziś. Nie ma co owijać w bawełnę – nie grzeszyła pięknem. Była szara i smutna, zaś jej mieszkańcy odczuwali strach przed powstającą i rozwijającą się zorganizowaną przestępczością, także i tą o charakterze mafijnym, czyli powiązaną z kręgami rządzącymi. Strzelaniny, w których niekiedy ginęli także przypadkowi przechodnie, eksplozje samochodów-pułapek zastawianych przez jednych gangsterów na drugich gangsterów, wymuszanie haraczy – te zjawiska trafiały na pierwsze strony gazet i do czołówek radiowych i telewizyjnych (bo internetu w dzisiejszym tego słowa znaczeniu jeszcze nie było) serwisów budząc grozę. Ten klimat Wojciech Wójcik uchwycił znakomicie w swoim serialu. Z tym, że głównie w „Ekstradycji” oraz „Ekstradycji 2”. „Ekstradycja 3” porzuciła konwencję kryminalną na rzecz niezbyt udanego political-fiction i niestety odstaje od pozostałych dwóch części.
Wielką rolę w sukcesie „Ekstradycji” odegrali aktorzy. Dla Marka Kondrata postać komisarza Olgierda Halskiego okazała się telewizyjną rolą życia. Zasłużone pochwały zbierali także m.in. Witold Dębicki jako szef Halskiego, Krzysztof Kolberger w roli tajemniczego i budzącego podejrzenia, a w rzeczywistości krystalicznie czystego szefa UOP, Renata Dancewicz grająca ukochaną kobietę głównego bohatera, Wojciech Wysocki jako zdrajca i czarny charakter oraz Alosza Awdiejew i Maria Pakulnis jako rezydenci rosyjskiej mafii na terenie Polski. Ciekawostkę stanowił fakt, że w roli bossa gangsterów ze Wschodu wystąpił producent filmowy Lew Rywin. Kilka lat później okazał się jedną z głównych postaci całkiem innej, już nie filmowej, a realnej afery. Afery, która zatrzęsła polskim życiem społecznym i politycznym doprowadzając do upadku rządu i marginalizacji tworzącego go środowiska politycznego.
„Ekstradycja” nie ma w sobie ostrości i brutalności, którą miały np. wczesne filmy Władysława Pasikowskiego. Jest jednak bardzo sprawnie zrealizowanym serialem kryminalnym. A przy tym – znakomitym dokumentem swoich czasów. Serial Wojciecha Wójcika zatrzymał w czasie stolicę, w którym nie była kolorowa i gwarna, nie przyciągała dziesiątków turystów, a wśród przebywającej w niej obcokrajowców liczną grupę stanowili rosyjscy gangsterzy. To jednak przecież jest także fragment naszej, warszawskiej historii. Tak po prostu było…