Andrzej Rogiński
Mieszkańcy chcą być obywatelami. Obywatel to osoba, która posiada bierne prawo wyborcze, która uczestniczy w życiu swojej wspólnoty samorządowej: osiedla, dzielnicy, Warszawy, województwa. Partie polityczne zawładnęły władzą, a przecież skupiają tylko jeden procent osób uprawnionych do głosowania.
Ta wykluczana większość, która jest odsunięta od wszelkich decyzji, teraz budzi się. Ludzie mówią coraz głośniej, że mają dość dyktatu partii. Ale jak to zrobić, by, szanując przepisy prawa – pomimo że stworzone są przez partie dla swoich interesów – móc uczestniczyć w decyzjach samorządu? Bezpartyjni, którzy upatrują swojej szansy właśnie w samorządzie, skrzyknęli się w całej Polsce. Powołali w gminach, miastach, powiatach i województwach wspólną strukturę pod nazwą Bezpartyjni Samorządowcy. Postanowili przystąpić do wyborów.
Powstał ogólnopolski Komitet Wyborczy Wyborców Bezpartyjni Samorządowcy. Na 85 okręgów do sejmików wojewódzkich zgłosili listy w 62 okręgach, przynajmniej po jednym w każdym województwie. Oznacza to, że na równych prawach z partiami mogą korzystać z wydzielonego czasu antenowego w TVP i PR.
W Warszawie zarejestrowali listy do wszystkich okręgów do Rady Warszawy. A na nich pełny komplet 78. Osób. I to pierwsi w mieście. Ponadto złożyli listy kandydatów w 6. dzielnicach pod marką Bezpartyjni Samorządowcy, w tym na Mokotowie, a w 8. dzielnicach pod lokalnymi szyldami. Powstał nowy ruch społeczny, który chce na trwale wpisać się w przestrzeń publiczną.
Teraz wyborcy nie muszą wybierać pomiędzy partiami, nie muszą wybierać tzw. mniejszego zła. Mogą wybierać spośród swych bezpartyjnych sąsiadów, którzy nie muszą wykonywać decyzji komitetów politycznych partii. Bezpartyjni słuchają ludzi, którzy dobrze wiedzą, co im potrzeba we wspólnocie lokalnej.
Trzecia siła jest faktem.