Andrzej – proszę cię: daj się wybrać
Marek Szymański
– W miniony weekend na bazarku przy ul. Płaskowickiej na Ursynowie, nachalnie zaczepiały porządnych ludzi tłumy żebraków o… władzę, a więc kasę, czyli DOSTĘP DO KORYTA. Głównym argumentem zachęcającym było: JESTEM BEZPARTYJNY. Nikt natomiast nie reklamował się zgodnie z prawda, że „Jestem bezrozumny” czy coś w tym rodzaju. Tak jest zresztą przed każdymi wyborami samorządowymi, gdy rożni popaprańcy i zasrańcy bezczelnie usiłują od nas wyłudzić glosy dające im dostęp do… rządzenia, traktując władzę nie jako trudną, wymagającą wiedzy i doświadczenia służbę społeczną, lecz wielką uciechę – rozrywkę, przynoszącą im na dodatek zupełnie fajne pieniądze w postaci tzw. diet radnego.
– „Nachalne są te kurwy w Budapeszcie” – stwierdził Szwejk, jak jakaś podstarzała księżna czy hrabina „w macierzyńskim geście” pogłaskała go po policzku, gdy wojskowym eszelonem jechał na front przelewać krew dla Najjaśniejszego Pana. – „Że też taka stara Szantrapa nie wstydzi się zaczepiać przyzwoitego mężczyznę”- dodał z obrzydzeniem. Co ja na to poradzę, że ta scena z budapeszteńskiego dworca uparcie siedziała mi w głowie, gdy na ursynowskim bazarku wyleniałe pańcie mizdrzyły się, zapewniając, że są „uczciwe i czyste moralnie” Poza tym, że z taką aparycją i w tym wieku to wcale nietrudno, ale rządzenie jest akurat obszarem, na którym „uczciwość czy czystość moralna”- i owszem – ale nie są najważniejsze. Większy pożytek ma ludzkość z inteligentnej kanalii niż z dobrodusznego naiwniaka – głosi powiedzenie, które od lat powtarzam ze smakiem. Do rządzenia trzeba przede wszystkim rozumu. Wiedzy ogólnej i fachowej. A także sprytu, przebiegłości i uporu, a tak wychwalana uczciwość może, a nawet musi wyrażać się nie modlitewnymi słowy i minami a’la św. Franciszek, a dotrzymywanie układu zawartego z wyborcą przy urnie: głosowałeś na mnie – więc będę Ci służył, nie unikał na ulicy, chodził na spotkania, wnikał w Twoje potrzeby, wojował w Twoich sprawach na sesjach i rzetelnie się z tego rozliczał.
Tak, przyznaje, chociaż ze wstydem: wiele lat temu cos mnie podkusiło, żeby zastartować do rady na Ursynowie, ale Bóg strzegł: zanim tę ochotę ogłosiłem, rozejrzałem się po… konkurencji. Posłuchałem co inni kandydaci mówią, co obiecują, jak się nawzajem podsrywają i… wycofałem się, co napawa mnie teraz dumą i zadowoleniem.
– TOWARZYSTWO MI NIE ODPOWIADA – ogłosiłem w „Południu”, w którym przez 13 lat, tydzień w tydzień, pisywałem kawałki „Tyrady zza lady”.
Jest tu bowiem klasyczne pomieszanie z poplątaniem. Rzeczywiście – jak mawiają mądrzy ludzie – DEMOKRACJI NIE MA NAWET W ŁÓŻKU, ZAWSZE JEDNO MUSI OD ŚCIANY, ale jak dotąd nic lepszego od wyborów w stosunkach społecznych nie wymyślono. Wszystko natomiast zależy, KTO i KOGO wybiera. To my – społeczeństwo powinniśmy desygnować ludzi do organów władzy, powierzając im rządzenie naszymi interesami ogólnymi i szczęściem osobistym, a nie dawać się naciągać rożnym bezczelnym a pustogłowym nieudacznikom, bo jak ktoś stoi na bazarku i żebrze o to, żeby go wybrać, bezwstydnie ogłaszając kłamliwie swoje, akurat zresztą niepotrzebne w rządzeniu zalety – to jest to po prostu polityczna prostytucja, która wzbudza we mnie odruchy wymiotne.
Na tle tego, co dotychczas napisałem, ogłaszam prosto z mostu i najjaśniej jak potrafię:
Do Rady Warszawy desygnuję swoim głosem i za namowa wielu sprawdzonych Mądrych Ludzi, żeby nie świecił tam bezczelnością – jak wielu oszustów – lecz godnie i rzetelnie reprezentował nasze interesy, Andrzeja ROGIŃSKIEGO – redaktora naczelnego tygodnika „POŁUDNIE”, który powinien być radnym już co najmniej od pięciu kadencji, a nie był, bo nie chciał. Tak samo, jak nie płacił mi ani grosza za żaden z kilku setek felietonów w swojej gazecie (i nie płaci z ten kawałek), bo ja nie chciałem i nie chcę również dziś. Za to w roku 1992 założył Społeczny Komitet Budowy Metra i działa w nim do dziś. W dużej mierze dzięki temu mamy dziś tyle metra w Warszawie.
Napisał dwie książki o metrze, historii Ursynowa, poradniki dla organizatorów obozów i zimowisk. Mało kto wie, że wymyślił i wypromował akcji Młodzieżowe Spółdzielnie Mieszkaniowe, dzięki której powstało kilkadziesiąt tysięcy mieszkań. Wśród licznych akcji i interwencji „Południa” doprowadził do powstania dziesięciu urzędów pocztowych na Mokotowie i Ursynowie.
I – żeby było jasne – nie są to zasługi, lecz dowody, że Rogiński chce i potrafi. Zresztą świadczy o tym dowodnie numerów 1278 wydanych przez 24 lata tygodnika „Południe”. Wydawać lokalne pisemko i nigdy się nie ześwinić, nigdy nie zaangażować się w żadne łajdactwo, nikomu nie dać się przekupić, uparcie stawać po stronie prawdy i popierać każdy społeczny interes, to naprawdę – uwierzcie mi Państwo – wielka dziennikarska sztuka i odporność! A Rogiński tak potrafił i potrafi. Ja Mu ufam. I nie tylko ja.
Są publicznie przyznawane nagrody czasopism, które nobilitują laureata, ale są i takie, które nobilitują czasopismo i zdarza się, że laureat odmawia ich przyjęcia. Do tej pory „Południe” przyznawało swoje doroczne nagrody (dyplomy i… lustra do przeglądania się, celem potwierdzenia… przyzwoitości) dwudziestokrotnie i zawsze laureaci uważali się za zaszczyconych. Wśród nich: Jan Twardowski, Lesław Marian Bartelski, Andrzej „Ibis” Wróblewski, Wojciech Siemion, Jan Nowak-Jeziorański, Kazimierz Górski, Franciszek Maśluszczak, Tomasz Borecki, Stanisław Olszewski, Grażyna Barszczewska, Andrzej Wajda, Bohdan Tomaszewski, Irena Santor, Marek Durlik, Łukasz Andrzej Turski, Ewa Kuryłowicz, Zbigniew Dionizy Ścibor-Rylski, Jerzy Stępień, Ernest Bryll. Gazeta lokalna a nazwiska rangi światowej. To tylko Rogiński tak umie.
ANDRZEJ- PROSZĘ CIĘ: DAJ SIĘ WYBRAĆ!
PS
Według „kryteriów” zaprezentowanych powyżej, polecam Państwu, w naszym wspólnym interesie, wybranie do Rady Dzielnicy Ursynów 27- letniego Macieja Antoniuka ze Stowarzyszenia „Projekt Ursynów”. Przysięgam na Boga Wszechmogącego: NIE ZNAM
CZŁOWIEKA OSOBIŚCIE, nie zamieniłem z nim ani słowa, natomiast zachwycam się tym, co te Młodziaki robią, zwłaszcza w sprawie budowy południowej obwodnicy, jak wojują o filtry nad tunelem wzdłuż ul. Płaskowickiej i jak to relacjonują nam w wydawanych sporadycznie gazetkach. Na tle tych starych intrygantów i wytrawnych szalbierców, którzy pchali się do naszej rady, w latach wcześniej i później minionych, nareszcie mamy grupę młodych wykształconych fachowców, którzy nieraz udowodnili, że warto brać sprawy w swoje ręce. Słuchają sąsiadów, staja po ich stronie, efektywnie wywierają presję na decydentów. A spośród swoich – Projektu Ursynów – kandydatów do Rady Dzielnicy, na 1 miejscu ulokowali właśnie Maćka ANTOSIUKA. We własnym interesie – nie marnujmy okazji: ANTOSUK TO JEST TO!