Andrzej Rogiński
Mój znajomy śp. Mariusz Wis, gdy dwie kadencje temu kandydował z listy PO do Rady Dzielnicy Wola, zapowiedział eksperyment wyborczy. „Nie zrobię nic a i tak zostanę wybrany”. Był nieaktywny w kampanii wyborczej i radnym został. Stało się tak za sprawą ordynacji wyborczej, która premiuje partie polityczne.
W wyborach samorządowych głosujemy na szyldy a powinniśmy na ludzi.
Oto zagadka. Bezpartyjni stanowią 99 % obywateli. Ilu bezpartyjnych jest w 28-osobowej Radzie Dzielnicy Mokotów mijającej kadencji? Odpowiedź” zero. Czy to jest reprezentacja mieszkańców dzielnicy?
Dzisiaj bezpartyjni mają jeszcze trudniej bo partie dysponują potężnymi środkami finansowymi a ponadto mogą korzystać z publicznego aparatu władzy oraz z telewizji. Telewizje zamiast przedstawiać programy kandydatów do samorządu przedstawiają emocje polityków, obiecują gruszki na wierzbie. Uniemożliwiają Polakom w ten sposób poznanie propozycji kandydatów. Politycy udowodniają, że są manipulantami. Tak się boją Bezpartyjnych Samorządowców, że materiały dziennikarskie chowają do szuflady.
Wynika to z tego, że samorząd jest samodzielny w swych decyzjach, pod warunkiem, że nie jest opanowany przez partie. Liderzy z Sejmu trzymają boją się utraty władzę nad partyjnymi radnymi. Bo Bezpartyjni Samorządowcy są samodzielni w myśleniu. Ponadto posiadają kwalifikacje merytoryczne. Mają też realny program.
Dlatego rekomenduję kandydatów z listy nr 1 Bezpartyjni Samorządowcy.
Andrzej Rogiński