czwartek, 13 lutego

ZUS jak Bruce

Google+ Pinterest LinkedIn Tumblr +

Andrzej Zorski

 Rok 2007. Letni wieczór. Piątek. Superkino w TVN. Niebiańskie, białe tło. Na nim Morgan Freeman (Bóg doświadczony) i Jim Carrey (Bóg tymczasowy). Po zachłyśnięciu się mocą przez tego drugiego i mojżeszowym rozstąpieniu zupy pomidorowej przyszedł czas na poważną i umoralniającą rozmowę obu dżentelmenów. Film jak film, ale słowa Boga doświadczonego zapadną mi w pamięć na długie lata, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem: „To co robisz, to nie są cuda. To są sztuczki. Cudem jest samotna matka wychowująca trójkę dzieci i wiążąca koniec z końcem.” Rzekł Morgan Freeman po tym, jak Jim Carrey używał boskich mocy do zabawy i podwiewania co ładniejszym panienkom sukienek.

 Rok 2018. Jesienny wieczór. Nie pamiętam, jaki dzień tygodnia, ale stacja telewizyjna – a jakże, ta sama. Program „Uwaga”. Tym razem w roli cudotwórcy, choć raczej z gatunku tych nieudanych, występuje ZUS. Sytuacja trochę podobna. Matka trójki dzieci, ledwo wiążąca koniec z końcem. Schorowana, aż ciężko patrzeć. Ale, ale! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo lekarz orzecznik ów matkę uzdrowił. Przynajmniej na papierze, bo jej organizm raczej nie podzielał tego zdania. Niezdolna trwale i całkowicie do pracy, a jednak nagle zdolna. Takich rzeczy nie potrafił ani Morgan Freeman, ani Jim Carrey. Tytuł więc chyba nietrafny. Może powinienem napisać „ZUS lepszy niż Bruce”?

Ktoś mógłby powiedzieć – historia jakich wiele. Ale po pierwsze to nie znaczy, że możemy przechodzić nad tym do porządku dziennego. Po drugie – ta matka była inna. Ona nie płakała. Nie prosiła o pomoc. Stawiła czoła bezwzględnemu aparatowi i nie poddała się. Dawała dzieciom i sobie jeść, wszyscy schludni i ubrani, pomimo znacznych trudności. Zanosiła rzeczy do lombardu, odkupowała je i tak w koło Macieju. Urzekająca była odmowa przyjęcia paczek żywnościowych od szkoły: „Czułabym się, jakbym żebrała”. A ona nie chciała żebrać. Chciała tylko otrzymać należne jej od państwa pieniądze i to umówmy się – raczej w niewygórowanej wysokości. Nie na polepszenie, ale na tyle, żeby przeżyć do pierwszego. Córki (od lat kilku do kilkunastu) wspierały rodzicielkę w tej nierównej walce. A ona walczyła. I wywalczyła! Sąd uwzględnił jej odwołanie, otrzymała rekompensatę za cały okres pozostawania bez renty.

Powiecie: happy end! Zupełnie jak w przytoczonym filmie. ZUS-owski cud się na szczęście nie udał. Ale pewnie czujecie, że to za proste. Słusznie. Cud trwał nadal. Co prawda już poza tą instytucją, ale dalej w obrębie organów państwowych. Otóż gmina uznała, że nasza matka została lokalnym potentatem i odmówiła jej prawa do innych świadczeń rodzinnych, które do tej pory otrzymywała. Zapytacie, jak to możliwe!? Pytanie skąd inąd słuszne, ale i na to znalazło się uzasadnienie. Dochód z ostatnich miesięcy ma przecież ogromny, bo jednorazowo otrzymała odszkodowanie za cały okres pozostawania bez renty, czyli za kilka, czy kilkanaście miesięcy. To przecież teraz jest już bogata, więc po co jej pomoc?

Urzędnicy nie wpadli na to, że odszkodowanie należne było nie za jeden miesiąc, ale za o wiele dłuższy okres, w trakcie którego pozostawała bez środków do życia. No bo coś tu nie gra – odszkodowanie niby za kilka miesięcy, ale wypłacone w jednym. Jak to teraz policzyć? Na wszelki wypadek odetnijmy ją od środków do życia, a przepisami jakoś się zasłonimy. Tako rzecze przecież ustawodawca. Ja jednak śmiem wątpić, że takie było założenie. Wyższa instancja (SKO) podziela zdanie moje i matki. Decyzję uchyla i pewnie skończy się happy endem po kilkunastu miesiącach walki.

Ale! Ale, kto odda matce za ten stres? Za każdą chwilę, kiedy chciała kupić jedzenie, a nie mogła? Za każde upokorzenie, kiedy przy kasie trzeba odkładać produkty? Za każdy smutek, kiedy mówiła dzieciom: „Tego nie. Nie stać nas.”?  Za niechętne miny bliskich i sąsiadów pożyczających pieniądze? NIKT.

Niektórzy powiedzą – pomyłka. Przecież każdy ma do tego prawo. Ja zastanawiam się, czemu aparat myli się na ogół w jedną stronę. Zastanawiam się, czemu odebranie renty nie może nastąpić dopiero po wyczerpaniu całości drogi odwoławczej. Zastanawiam się, czemu renta oznacza wzbogacenie, choć to przecież substytut pensji w sytuacji, w której zdrowie nie pozwala nam normalnie zarabiać.

Na koniec prośba. Zostawcie Bogu, co boskie. Potrafimy sobie poradzić bez cudów i sztuczek. Po prostu nie przeszkadzajcie.

 

Udostępnij

About Author