14 maja 2020 r. Rada Warszawy przyznała ponad 5,6 mln zł na prace przy warszawskich zabytkach. Dofinansowanie otrzymało 47 zadań. Przyznane dofinansowania pokrywają maksymalnie do 50 proc. kosztów kwalifikowanych poszczególnych zadań. Dzięki temu możliwa będzie realizacja 47 zadań w 44 zabytkach. Wśród beneficjentów znalazł się m.in. modrzewiowy dworek przy ul. Rosoła 19.
– W przypadku budynku przy Rosoła 19 dotacja w wysokości 195 tys. zł będzie przeznaczona na kompleksowe prace remontowe i konserwatorskie tego drewnianego obiektu –poinformowała „Południe” Karolina Gałecka, rzecznik prasowy Urzędu M. St. Warszawy.
Nasz redakcja przedstawiała historię rodu Karniewskich. Na ich posesji znajduje się wspomniany zabytkowy dworek, o którego odbudowę upominało się „Południe”. Poniżej przypominamy dwie z naszych publikacji. Ich autorem jest Marcin Kalicki.
Fot. Andrzej Rogiński
Wśród wielu drzew owocowych, krzewów i kwiatów, w zaciszu ogrodów i szklarni stoi niezwykłej urody, nieco niszczejący, wybudowany w całości z drewna dziewiętnastowieczny dworek modrzewiowy. Od początku właścicielami zabytkowej nieruchomości są kolejne pokolenia rodów Malczyńskich i Karniewskich.
Dwór powstał w pierwszej połowie XIX wieku w dawnych dobrach wilanowskich należących do rodziny Potockich. Pierwszym właścicielem nieruchomości był Jan Malczyński, dozorca pałacu w Wilanowie. Jego córka, Maria, wyszła za mąż za Juliana Karniewskiego, który przejął majątek od teścia z zabytkowym dziś dworkiem. Od tego momentu ta niezwykłej urody nieruchomość trafiała w ręce kolejnych potomków rodu Karniewskich: Juliana, Antoniego, Jerzego oraz obecnego seniora rodu, Michała. Od 2008 roku właścicielem dworku jest jego syn, Marek.
Szerokofrontowy i symetryczny budynek stanowi pozostałość po dawnym folwarku Kabaty. W 1918 roku na skutek pożaru częściowo uległ zniszczeniu. Dwa lata później dokonano remontu dachu, wtedy pokrycie wymieniono z gontu na eternit. Lata II wojny światowej nie oszczędziły również zabytkowego dworku. W 1939 roku przez okno od północnej strony wpadł granat, który uszkodził ścianę szczytową. Na skutek wybuchu ucierpiała także jedna z zewnętrznych ścian. Kolejne modernizacje zostały przeprowadzone w latach pięćdziesiątych XX wieku. Rozebrano w tym czasie kaflowy piec, a także znajdującą się w kuchni wannę, w której grzano wodę. Dworek jest parterowy, niepodpiwniczony. Jego wysokość od ziemi do kalenicy dachu wynosi 7,1 m, elewacja natomiast, niemalowana, od strony wschodniej i południowej pokryta jest krzewami winogron. Wnętrze budynku także jest wyjątkowe. Otynkowane ściany oraz sufit przepięknie komponują się z drewnianymi podłogami. W kuchni znajduje się dawny piec chlebowy, a w pokoju stołowym zachował się niezwykłej urody kominek.
Dworek położony jest po południowo–zachodniej stronie ul. Jana Rosoła, skierowany szczytem do niej, na parceli nr 19. Otoczony jest sadem. Wśród wielu drzew jest tu także dąb szypułkowy, który 12 lutego 1973 roku został uznany za pomnik przyrody. Znajdujący się na posesji ok. 100 m od zabudowań ma wysokość blisko 18 m i został nazwany od nazwiska rodu dębem Karniewskich. W pobliżu posiadłości znajduje się aleja kasztanowa. – To była droga wytyczona dla cara Aleksandra I, który jechał od strony Piaseczna przez Moczydło i stamtąd na krótki popas do Natolina, a następnie na nocleg do Wilanowa. Skąd się wzięła aleja kasztanowa? Drogę tę obsadzono kasztanami, za którymi mogła schować się ochrona carska – mówi Michał Karniewski. Jego przodkowie postawili w jej okolicy dwa krzyże. Pierwszy z lat sześćdziesiątych XIX wieku powstał w podzięce za uratowanie przed zsyłką na Sybir Juliana Karniewskiego. Drugi, znajdujący się na początku alei Kasztanowej, ufundowali w 1909 roku Antoni i Florentyna Karniewscy.
28 stycznia 1976 roku decyzją ówczesnego Konserwatora Zabytków m. st. Warszawy, Lecha Krzyżanowskiego modrzewiowy dworek rodziny Karniewskich został wpisany do rejestru zabytków. Od tego momentu zgodnie z prawem wszystkie remonty i renowacje obiektu musiały być nadzorowane przez miejskiego konserwatora. Problem w tym, że ten nie chce wykładać żadnych pieniędzy na zabytek, który znajduje się w rękach prywatnych.
– Stołeczny Konserwator Zabytków nie planuje i nie prowadzi prac przy zabytkowych obiektach będących prywatną własnością – stwierdza Katarzyna Miłko, naczelnik Wydziału w Biurze Stołecznego Konserwatora Zabytków. – Zgodnie z artykułem 5 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami opieka nad zabytkiem sprawowana jest przez jego właściciela lub posiadacza. Renowację zabytku powinien zaplanować i przeprowadzić jego właściciel.
– Korzeni człowiek się nie wyrzeka i korzeni człowiek nie chce niszczyć, dlatego od tylu lat walczę o to wszystko, jednocześnie starając się ze swojej strony zachować dworek w dobrym stanie. Są w nim oryginalne drzwi, klamki, zawiasy, piec chlebowy. To wszystko jest dla ludzi, żeby wiedzieli i pamiętali o tym zabytku. Od wiosny mam tutaj całe wycieczki, które chcą go zobaczyć. Zwracałem się kilkukrotnie do różnych instytucji o pomoc. Na zlecenie dzielnicy była zrobiona biała księga i kompletny, dokładny opis, łącznie z zaleceniami konserwatorskimi, co należy zrobić. Dalsze prace są już bardzo kosztowne – mówi Michał Karniewski.
Sytuacja jest patowa. Właściciele nie mają pieniędzy na to, aby wyremontować zabytkowy dworek. Nie chce tego zrobić także Stołeczny Konserwator Zabytków. Szkoda, bo wpisana do rejestru nieruchomość, często zwiedzana przez turystów jak również mieszkańców Ursynowa, sama sobie nie poradzi.
Od redaktora:
Informacja przekazana przez urzędniczkę z Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków jest nieprecyzyjna, a przez to nieprawdziwa. Ustawa bowiem przewiduje możliwość udzielania przez gminę lub przez Skarb Państwa dotacji na prace z zakresu renowacji zabytków do wysokości 50 proc. kosztów każdemu podmiotowi, w tym także prywatnemu. Problem polega na tym, że zabytków jest wiele, a pieniędzy niewiele. Wiele jest obiektów uznanych za zabytki. Ale wśród nich są zabytki bez istotnych wartości.
Ochrona zabytków, będąca ustawowym celem publicznym, została przerzucona na barki właścicieli. Miasto Warszawa, czyli gmina, nawet nie udziela obniżek opłat z tytułu użytkowania wieczystego obiektów zabytkowych. Traktuje to jako łamanie przepisów ustawy o gospodarce nieruchomościami.
Właściciel może wystąpić o dotację. Istnieje stosowna procedura. Jeśli wejdzie na te ścieżkę, „Południe” będzie monitorować ratowanie zabytkowego, modrzewiowego dworku.
Andrzej Rogiński
Historia rodu Karniewskich
Marcin Kalicki
Jak słyszymy nazwę Ursynów, to od razu przychodzą nam do głowy duże blokowiska wybudowane z wielkiej płyty w okresie PRL–u, aleja Komisji Edukacji Narodowej, jako główna arteria tej części Warszawy, czy I linia metra otwarta w 1995 roku. To są wydarzenia i miejsca dotyczące najnowszej historii stolicy. Tereny obecnego Ursynowa znane były jednak znakomicie już kilka wieków wcześniej. Najlepszym przykładem jest ród Karniewskich, znanych ogrodników i patriotów. To jedna z najstarszych rodzin mieszkających na obszarze Ursynowa nieprzerwanie od blisko dwustu lat.
Historia rodziny pochodząca z Karniewa w województwie mazowieckim sięga średniowiecza i praktycznie zawsze związana była z polskimi rodami szlacheckimi: Biernackich, Sanguszków czy Potockich. To właśnie historia związana z tą ostatnią rodziną jest najczęściej przywoływana. W okresie powstania styczniowego Julian Karniewski, oficjalista w pałacu w Wilanowie, był dwukrotnie aresztowany. Za pierwszym razem za podejrzenia o to, że niechętny Rosji jest jedną z osób szykujących przewrót w Polsce. Za drugim natomiast przyznał się do transportu broni z lasów chojnowskich do Wilanowa, mimo iż głównym zleceniodawcą tej operacji był August Potocki, który chciał w ten sposób pomóc powstańcom. Julian Karniewski, przyznając się, że to właśnie on odpowiada za transport, uratował dobra doczesne, a być może i życie Potockiego, bowiem zgodnie z ukazem carskim kto sprzyjał powstaniu, tego majątek miał zostać skonfiskowany. W ten sposób zlikwidowano wiele zasobów finansowych. Duża część szlachty została pozbawiona środków do życia. Julian Karniewski został aresztowany, osadzony w Cytadeli i skazany na Sybir. Tuż przed przewiezieniem do Cytadeli, wiedząc, że może nie wrócić, wziął ślub z Cecylią Fagońską. Od wyjazdu do dalekiej Rosji uratowała go Aleksandra Potocka, żona Augusta, której udało się przekupić carskich urzędników. Dzięki temu Karniewscy mogli wrócić do swojej posiadłości na Ursynowie. Z wdzięczności za uratowanie majątku Potoccy podarowali Julianowi posiadłości znajdujące się między innymi przy dzisiejszej ulicy Rosoła.
Po ojcu włości przejął urodzony 7 kwietnia 1866 roku Antoni Karniewski, uczestnik I wojny światowej, dyplomowany ogrodnik. To on zaszczepił w rodzinie bakcyla, który został jej członkom do dnia dzisiejszego. Antoni ukończył Wyższą Szkołę Ogrodniczą przy Państwowym Instytucie Pomologicznym w Warszawie. Jako ogrodnik założył na terenie posiadłości sady. Hodował także roślinność ozdobną, zioła oraz warzywa. Rodzony brat Antoniego, Franciszek, był lekarzem. Ukończył studia w 1900 roku. W latach 1904–1905 został wysłany, jako medyk na wojnę rosyjsko–japońską. Po jej zakończeniu wrócił do Polski i leczył na terenie całego kraju.
Antoni Karniewski i jego żona Florentyna z Pajączkowskich mieli sześcioro dzieci. W czasie I wojny światowej w wieku 19 lat zmarł jeden z ich synów – Jan. Posiadłość przy ul. Rosoła odziedziczył Jerzy Karniewski, urodzony w 1906 roku uczestnik II wojny światowej, członek armii Andersa. Walczył we Francji i Wielkiej Brytanii. Brał udział także w bitwie pod Monte Cassino, skąd w rodzinie zachowały się odznaczenia. Do Warszawy wrócił dopiero w 1947 roku. Od tej chwili poświęcił się całkowicie gospodarstwu.
Kolejne pokolenie rodu Karniewskich reprezentuje Michał, syn Jerzego i Jolanty z Hirszowskich. Kontynuuje on tradycje rodzinne związane z ogrodnictwem. Ukończył Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego. Po odbyciu stażu w Holandii wrócił do Polski i pracował na uczelni najpierw jako asystent, a następnie jako wykładowca. Po 1979 roku przejął gospodarstwo, którym zarządzał blisko trzydzieści lat. Od 2008 roku właścicielem posesji, sadu i szklarni przy ul. Rosoła jest jego syn, Marek.