Miałem szczęście znać wielu żołnierzy Armii Krajowej, w tym głównie powstańców pułku AK „Baszta”. Zbierałem ich wypowiedzi. Niektóre przedstawiam poniżej,
Wyścigi
– Po przeczołganiu się w kierunku północno-zachodnim przez część toru treningowego znalazłem się za załomem muru, który stanowił naturalną osłonę. Dotarło nas tam około 15-20. Większość była ranna. Przy pomocy wiązki sidolówek chcieliśmy zrobić wyłom w murze, ale nic z tego nie wyszło. Przy samym murze rosły drzewa. Wdrapaliśmy się na jedno z nich z kolegą, z drzewa na mur. Siedząc okrakiem na murze odbieraliśmy kolejnych rannych podawanych przez innych dwóch kolegów. Tylko nasza czwórka nie odniosła żadnych obrażeń. Opuszczaliśmy, jak najdelikatniej, kolejnych rannych kolegów za mur. Niestety tam już nie miał kto ich odebrać. Uważam to za największe swoje dokonanie w czasie Powstania. Nie strzelanie, w czasie którego trafiło się wroga lub nie, ale ocalenie życia kilkunastu rannym kolegom. – wspominał akcję bojową na terenie Wyścigów konnych 1 września 1944 r. Eugeniusz Tyrajski, pseudonim „Sęk”, żołnierz Pułku AK „Baszta”, kompanii K2 Batalionu „Karpaty”.
Poczta polowa
– Poczta Polowa znajdowała się przy ul. Tynieckiej 26 – wspomina Janusz Badura, przewodniczący Kręgu Szarych Szeregów „Radiostacja” – Ze strony Komendy Placu opiekował się nią por. Niegolewski a ze strony Szarych Szeregów hm. Bolesław Szatyński ps. Olgierd. Dowódcą drużyny pocztowej był Kosiński, ps. Orzeł. Powstańczy listonosze mieli przydzielone rejony do obsługi.
Znaczki miały charakter symboliczny. Używano znaczki wydane przez Niemców z napisem „Deutsches Reich Generalgouverment” i umieszczano na nich nadruki albo przekreślano. Rysowano a nawet malowano je. Listy wyjęte ze skrzynek stemplowano datownikiem Poczty Polskiej. Bywało, że pieczęcie były wycinane z linoleum. Listonoszami w Powstańczej Poczcie Polowej w sierpniu i wrześniu 1944 roku byli 12-15 letni chłopcy. Było to zadanie w sam raz dla harcerzy. Poczta Harcerska od chwili zorganizowania do 1 września 1944 r. rozprowadziła 116317 listów za pośrednictwem 8 rozdzielnic i 40 skrzynek pocztowych. Listy niosły nadzieję, że bliska osoba jeszcze żyje, zapewniały o miłości, dodawały otuchy, podnosiły na duchu. Były namiastką normalności gdy wokół miasto obracało się w gruzy. Była to Poczta Polska w powstańczej stolicy Polski. Do dziś zachowało się niewiele listów: przepadały z ich odbiorcami, czasem ginął młodociany listonosz.
Jerzy Grzelak, „Pilot” w dniach Powstania Warszawskiego miał 9 lat. Trochę sobie dodał tych lat. Był – jak twierdzi – łącznikiem w Zgrupowaniu Armii Krajowej „Granat” i w „Baszcie”: „Listy nosiłem w torbie po masce przeciwgazowej.” Przeniósł trochę korespondencji bo przecież młodzi chcieli pomagać starszym braciom, kolegom.
– Gdy nie można było oddać listu adresatom korespondencja była oddawana ich dowódcom. Dla dzieci było to straszne przeżycie. – dodaje Jerzy Grzelak – Zginęło kilku moich kolegów, którzy roznosili pocztę. Wówczas żadne zadanie nie było bezpieczne.
Łączność
Dowódcą plutonu łączności a następnie kompanii łączności, o kryptonimie C50 a następnie K4, został ppor. Jerzy Stawiński „Lucjan”/”Łącki”. To on napisał takie książki jak „Kanał”, „Sześć wcieleń Jana Piszczyka”, scenariusze filmowe, w tym „Pułkownik Kwiatkowski”, „Akcja pod Arsenałem”, „Zezowate szczęście”, „Krzyżacy”, „Eroika”, „Kanał”.
Od pierwszych dni Powstania kompania łączności działała w składzie czterech plutonów: pluton radio, dwa plutony telefoniczne, pluton gońców i cyklistów. Oprócz zwykłego szkolenia piechoty od początku, tj. od marca 1940 r. zdobywali doświadczenie na zdobytym, zakupionym i wyprodukowanym sprzęcie. „Szkolenie telefonistów na łącznicach i aparatach telefonicznych (polskich i niemieckich) wraz z budową linii telefonicznych włącznie (ćwiczenia w parku Żeromskiego na Żoliborzu w nocy). – napisał we wspomnieniu Jerzy S. Stawiński – Szkolenie radio – przeważnie na radiostacjach UKF, wyprodukowanych we własnym warsztacie (łączność do 5 kilometrów). W roku 1942 uruchomiono klasę Szkoły Podchorążych Łączności tele- i radio, w 1943 roku – klasy Szkoły Podoficerskiej Łączności.” Uzbrojenie było słabe: kilkanaście pistoletów (Vis, Walther, Parabellum) i kilka karabinów. Cały wysiłek szedł na skompletowanie sprzętu łączności. „Lucjan” z obrony Warszawy wyniósł polskie aparaty telefoniczne. Później skupiono znaczne ilości kabla telefonicznego, łącznic i aparatów polowych. Została uruchomiona własna produkcja bębnów do kabla, rososzek do zawieszania linii czy złącz kablowych. Pod szyldem sprzętu elektromedycznego uruchomiony został własny warsztat radio, w którym wyprodukowano ok. 25 radiostacji UKF na ogniwa oraz dwie radiostacje większego zasięgu na prądnicę według schematu opracowanego przez inż. ppor. Kulikowskiego „Nowina” oraz strz. Jerzego Załęskiego „Kostka”.
Aktualnie, w 77. rocznicę Powstania Warszawskiego przygotowuję książkę „Sekrety Mokotowa”. Korzystając z mojego archiwum piszę rozdziały dotyczące historii „Baszty”, kanałów w Powstaniu Warszawskim, konspiracyjnej wytwórni prochu przy ul. Asfaltowej 15. W książce znajdzie się około czterdziestu rozdziałów przedstawiających osoby, wydarzenia i obiekty. Czas akcji: XX w.