Andrzej Rogiński
Andrzej Duda, prezydent RP postanowił skrócić czas kampanii wyborczej do parlamentu. O czyj interes zadbał i jak go w związku z tym oceniam?
Decydujące w tym rozważaniu jest złożone uzasadnienie. Chciałbym, żeby kampania była jak najkrótsza. – powiedział Andrzej Duda w niedzielę, 4 sierpnia 2019 r. w Nowym Targu. Następująco wyjaśnił to dziennikarzom: Chciałbym, aby kampania była jak najkrótsza. Myślę, że Polakom też zależy na tym, żeby spory polityczne, które w czasie kampanii są czymś naturalnym, a ludzie nie przepadają za takimi sporami, żeby one zostały jak najszybciej zakończone.
Prezydent RP zaproponował Państwowej Komisji Wyborczej termin wyborów na 13 października. A przecież mógł podać termin późniejszy. PKW nie zgłosiła prawnych przeciwskazań. A więc stanęło na autorytarnej decyzji Prezydenta RP.
Dla kogo skrócenie kampanii wyborczej jest korzystniejsze? Otóż gdy wybory odbędą się 13 października to, zgodnie z kalendarzem wyborczym, zbieranie podpisów pod listami kandydatów musi zostać zakończone do 3 września. Rozpoczyna się natomiast po oficjalnym ogłoszeniu rozpoczęcia kampanii przez Prezydenta RP. A zatem czas zbierania podpisów przypada na druga połowę sierpnia, gdy znaczna część z nas przebywa na urlopach, gdy życie zawodowe, społeczne, szkolne jest nieco uśpione. Dużym partiom politycznym to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie jest na rękę. Partie posiadają struktury organizacyjne oraz pieniądze pochodzące z publicznych dotacji. Dlatego jest im znacznie łatwiej zebrać wymagane podpisy niż komukolwiek innemu. A zatem niepartyjne komitety wyborcze wyborców mają utrudnione zadanie Bezpartyjni muszą przecież trafić do swoich potencjalnych wyborców i to podczas wakacji. Natomiast sekretarze partii zobowiążą członków nie tylko do złożenia podpisów przez nich samych ale zobowiążą do zbierania podpisów wśród członków swoich rodzin, znajomych. Telewizje i radio, w szczególności związane z partiami, będą wspierały kampanie zbierania podpisów przez partie, będą nawet wskazywać gdzie i kiedy takie podpisy można składać. Bezpartyjni takich możliwości nie mają.
Członkowie partii to niespełna 1 % obywateli posiadających czynne prawo wyborcze. I to im sprzyjać będzie wakacyjny i krótki czas na zbieranie podpisów. Wynika z tego jasno, że Andrzej Duda kierował się interesem partii a nie ogółu Polaków.
Jarosław Kaczyński, prezes partii Prawo i Sprawiedliwość podczas spotkania w Miedznej Murowanej powiedział: Mamy wspaniałego Prezydenta, ale powinien być wybrany na kolejną kadencję. Pewnie, że wspaniały jest Prezydent skoro pomaga w wyborach partii, która kieruje jest prezes. Podczas pikniku w Dynowie, w województwie zachodniopomorskim, Jarosław Kaczyński stwierdził: … przyjdzie taki dzień, że zmienimy Konstytucję […], która będzie gwarantowała prawdziwą demokrację, prawdziwą samorządność, prawdziwą równość, która dzisiaj jest łamana.
Zgadzam się ze stwierdzeniem Jarosława Kaczyńskiego, że równość jest dzisiaj łamana. Nie ma bowiem równości dla wszystkich obywateli w wyborach co nie tylko przejawia się w czasie zbierania podpisów, dostępie do mediów, korzystaniu ze środków publicznych ale przede wszystkich w zawłaszczeniu przez partie biernego prawa wyborczego. Rzeczywiście nie ma prawdziwej demokracji skoro w Konstytucji brak zapisu o biernym prawie wyborczym obywateli Polski. Polska bowiem jest, proszę Państwa, krajem partiokratycznym. Tylko od 99 % z nas zależy czy zrzucimy hegemonię korporacji politycznych. Głównym narzędziem, którym dysponujemy jest kartka wyborcza. Można oddać głos na partię ale można oddać głos na bezpartyjnych.
Fot. Andrzej Rogiński